Film ze swoim przesłaniem jest uniwersalny. Pokazuje do czego prowadzi zwyczajny oportunizm, zatracenie własnych przekonań wobec skrywanych ambicji. Tak samo jest dzisiaj tysiące jak nie miliony poświęcają swoje rodziny, marzenia z przeszłości oraz przyjaźnie i miłości tylko by być znanym, sławnym, popularnym. Inne sprawy schodzą na dalszy plan. W pewnym momencie tracisz swoją tożsamość. Nie jesteś Hofganem tylko Mefisto, Nie jesteś Janem Kowalskim tylko numerem w ewidencji jakieś korporacji i przykładów można wyliczać. Jednak człowiek zawsze w jakiś sposób pozostaje jednostką myślącą, odróżniającą dobro i zło. Wtedy jest za późno na działanie i pozostaje poczucie winy bólu i bezsilności. Myślę że film powinien być pokazywanych w szkołach średnich or na większości zajęć uniwersyteckich aby pokazać mojemu i młodszemu pokoleniu do czego prowadzi wyścig szczurów i całe zaprzedanie siebie by w zamian dostać oczekiwaną gratyfikację. .
Szczególnie zainteresowało mnie ostatnie zdanie twojego wywodu, mogę się do niego ustosunkować. Otóż wczoraj prowadziłem z młodzieżą licealną zajęcia poświęcone totalitaryzmowi w filmie. Od samego początku widać było, że zupełnie nie interesuje ich mój wykład, ale miałem nadzieję, że chociaż projekcja "Mefisto", będąca podsumowaniem zajęć da im do myślenia. Cóż... finał był taki, że w połowie filmu panie nauczycielki poprosiły o przerwanie projekcji i zakończenie zajęć, gdyż "film jest dla nich za ciężki".
Ja obejrzałem ten film podczas mojej wymiany studenckiej w Budapeszcie, na lekcjach z filmoznawstwa. No cóż mogę powiedzieć, film mi się bardzo podobał a oprócz paru Meksykanów którzy najzwyczajniej przysnęli na projekcji to film miał bardzo dobry odbiór. Trzeba walczyć z ludzką znieczulicą ale jak to robić skoro kadra nauczycielska, jest kompletnie nie przygotowana aby podołać temu zadaniu. Najłatwiej przerwać zajęcia, wyłączyć film ale to jest tylko krótkowzroczne i doraźne postępowanie. Poza tym od zawsze wiedziałem że szkoła niezależnie od systemu i władzy pracuje na jej korzyść aby "wyprodukować" masy które z jednej strony będą pracować na jej korzyść a z drugiej wyzbędą się emocji, aby jej się nie przeciwstawić.
Nikt nie mówi że "Mefisto" jest filmem lekkim, ładnym i przyjemnym. Mimo to wartym obejrzenia i zrozumienia, choć do nie których i tak nie przemówi bo czy mając za idoli "Ekipę z Warszawy", możemy wymagać aby obejrzał a co najważniejsze pojął przesłanie "Mefista"? Osobiście w to wątpię. W każdym razie pozdrawiam i życzę wytrwałości w walce o duszę i umysły moich ciut młodszych kolegów.
A czy znasz model życia odpowiedni dla wszystkich, który pozwoli uniknąć błądzenia i popełniania błędów? Ja bym nie oceniał postawy Hoefgen, bo jak on może postąpić w sytuacji, w której się znalazł? Bohater kocha teatr, aktorstwo jest jego drogą życiową. Jeżeli wyemigruje straci atrybut aktora, w innym języku nie odda umiejętności, które posiada. Hoefgen chciał być tylko świetnym aktorem i skorzystać z całego splendoru, który się z tym wiąże. To nie był zły człowiek, nikomu krzywdy nie zrobił.
Słabość jest jedną z cech każdego z nas.
Hmmm... Niedokładnie już pamiętam, ale czy przypadkiem nie było tam tak, że przez niego hitlerowcy zamordowali jego przyjaciela, a on mógł jakoś temu zapobiec/przeszkodzić? Jeśli dobrze pamiętam, to to już przekracza granicę oddzielającą słabego człowieka od sprzedajnej świni.
O, dobrze, że przywołałeś takie porównanie, bo to mi przypomniało, że słyszałem, że wtedy było takie hasło "Tylko świnie siedzą w kinie"...
Otóż nie bardzo pamiętasz, wszystko ci się pokićkało. Hoefgen (Brandauer) miał znajomego (nie przyjaciela), który był hitlerowcem ideowcem (jak głupio by to nie brzmiało); kłócił się z nim i wyszydzał jego idee. Kiedy hitlerowcy urośli w siłę, ów znajomy miał spore kłopoty, właśnie przez swoją ideowość. Hoefgen (Brandauer), wykorzystując swoje wpływy, starał się mu pomagać i sam miał przez to spore kłopoty.
Jesteś najlepszym przykładem, jak tworzą się kłamliwe i krzywdzące plotki - nie tylko w kinie.