Cóż, tak właśnie wyglądały pierwsze musicale. Partie śpiewane pojawiły się dopiero parę lat później, gdy sławę zyskiwał duet Astaire-Rogers. A aktorstwo faktycznie dobre. Rzekłbym też, że... zaskakujące, bo na początku filmu grają drętwo. Na szczęście potem jest tylko lepiej. Ogólnie film przyjemny, ale do rewelacji daleko.

Ten film dostał pierwszego w historii Oscara w 29r w kategorii "najlepszy film" Taka ciekawostka.

No, niezupełnie. "Melodia Broadwayu" była zwycięzcą drugiego rozdania Oscarów. Pierwszym filmem roku były "Skrzydła" Williama Wellmana, choć kategoria nazywała się wtedy bodajże "Najlepsza produkcja". Oprócz tego podczas pierwszego rozdania wręczono też nagrodę w kategorii "Najlepsza artystyczna wartość produkcji" - powędrowała ona do wspaniałego "Wschodu słońca" Murnaua. De facto więc "Melodia Broadwayu" była dopiero trzecim Oscarowym filmem roku. I wygrała w roku 1930, dokładnie 3 kwietnia - wtedy wręczono nagrody za sezon 1928/29.

Wielkie dzięki za wyjaśnienie. Kiedyś, gdzieś natknąłem się właśnie, na informację, że to "Skrzydła" zdobyły pierwszego Oscara dla najlepszego filmu. Ale Twój post wiele wyjaśnił. To dlatego w bazie filmwebu nie ma go uwzględnionego w tym zestawieniu. A co do "Wschodu Słońca" zdecydowanie mój ulubiony (póki co!) film tamtego okresu. Pozdrawiam.

No właśnie dziwiła mnie zawsze sprawa pierwszych nagród. Czym się kierowała Akademia wyznaczając dwie tak podobne kategorie, bo w sumie obie można sprowadzić do wyrażenia najlepszy film. Chociaż w różnych listach niemal zawsze uznaje się "Skrzydła" i pomija "Wschód słońca". Nawet przy okazji "Artysty" słyszałem wiele razy, że to drugi po "Skrzydłach" film niemy nagrodzony najważniejszym Oscarem. Tak więc ta "najlepsza wartość artystyczna" jest trochę marginalizowana. Dobrze, że już tego nie powtórzyli.
A tak swoją drogą historia pierwszych ceremonii jest dość ciekawa. Ktoś kiedyś był nominowany za tą samą rolę w dwóch różnych kategoriach, były jakieś dziecięce Oscary, Oscar dla najlepszego asystenta. Akademia chyba nie za bardzo miała wtedy koncepcję na te nagrody.

Oczywiście koncepcja musiała się dopiero wykrystalizować. Oscary były jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą w ogóle, cyklicznie przyznawaną nagrodą filmową, zatem nie było się na czym oprzeć.

Dwie nominacje za jedną rolę to rozdanie za rok 1945, więc już nie takie pierwsze Oscary ;) Nominowanym był Barry Fitzgerald za "Idąc moją drogą", wygrał w kategorii drugoplanowej, w kategorii głównej roli wygrał Bing Crosby za ten sam film. Jako ciekawostkę dodam, że dwa lata później Harold Russell dostał dwa Oscary za jedną rolę za "Najlepsze lata naszego życia" - jednego normalnego i jednego specjalnego za szczególne osiągnięcie (był prawdziwym inwalidą wojennym, niejako grał siebie w tym filmie). Zaś owe "dziecięce Oscary" to specjalne wyróżnienie przyznawane (nieregularnie) w latach 1935-1961 dla wyjątkowych młodych talentów; laureatami byli m.in. Shirley Temple, Judy Garland i Mickey Rooney. I tak, przez kilka lat (1934-1938) istniała kategoria "najlepszy asystent reżysera", czy może raczej "najlepszy drugi reżyser".

A rozróżnienie między "najlepszym filmem" a "najlepszą wartością artystyczną" jest teoretycznie dość proste. No ale w praktyce okazuje się, że niekoniecznie... Chyba rzeczywiście lepiej że wycofali tę kategorię.

Skoro daleko to czemu aż 8? To prawie już rewelacyjny film. Z pierwszych filmów oscarowych - tak do Ich nocy - godne uwagi są tylko Skrzydła i Na zachodzie bez zmian. Reszta już tylko ciekawostki.