Kupujesz bilet lotniczy w jedną stronę (w drugą niepotrzebny) . Wysiadasz na lotnisku w Manili, zakładasz na rękę drogi zegarek, odgarniasz włosy ze swojego białego europejskiego czoła i zarzucasz na plecy markowy plecaczek. Po wyjściu z lotniska kierujesz się mniej więcej przed siebie około godziny czasu, następnie w którymś momencie skręcasz w prawo i idziesz dalej ok godziny. Stajesz na rogu ulic przed zmrokiem ( na Filipinach robi się już ciemno ok godz 18) i czekasz ..... Emocje gwarantowane :)
Oczywiście, jak wszędzie. W niektórych lokacjach czuć było przepych, warszawka wydawała się być zapuszczoną miejscówkach, patrząc na pewne miejsca. Nie mniej to miasto to nie moja bajka, chociaż ciekawe. O wiele bardziej polubiłem Bangkok, z tamtych rejonów. Co ja gadam, ja kocham BGK - azja w pigułce :)
Wiadomo. Dzielnica bankowa to już wygląda jak NY i biedaka na ulicy nie doświadczysz