Podobnie jak inne tego typu filmy "Metropolis" ma zagmatwaną fabułę i znakomitą animację, a to stawia go z kolei blisko takich gigantów jak "Akira" czy "Ghost In The Shell". Przyszłość jest tu pokazana niczym w filmie "Akira" - zniszczone miasta, przemoc na co dzień itp. "Metropolis" opowiada historię... No tak, jak tu o tym napisać, skoro wątków jest kilka, a każdy uzupełnia się nawzajem. Nie da się tego streścić, nie ujmując fabule sensu. Pełno tu pościgów, dramatycznych sytuacji, strzelanin, trochę humoru... Metropolis jest miastem przyszłości, które dzieli się na strefy. Górna strefa zamieszkana jest przez ludzi, środkowa przez roboty, które nie mają wstępu na pierwszy poziom, zaś na samym dole jest najniebezpieczniejsza ze stref - podobna do wielkiego złomowiska. Tam do zamachu stanu szykuje się grupa rebeliantów. Tych spotkają bohaterowie filmu - tajemnicza dziewczynka i młody chłopak, który pomaga krewnemu odnaleźć pewnego doktorka. Nie, nie piszę dalej. Opis takiego filmu przerasta moje możliwości. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie jest najbardziej zagmatwany film, jaki oglądałem.

Zachęcić mogę do "Metropolis" tylko miłośników efektownej animacji lub tych, którzy lubią takie pokręcone filmy, jak choćby te wspomniane na początku tego tekstu. Inni już na początku zwątpią w sens oglądania czegoś takiego. Dla tych, którzy szukają oryginalności, pocieszę że jest to najoryginalniejsza produkcja anime. Kreska wydaje się być żywcem przeniesiona ze starych francuskich komiksów, a przyprawiona typowo mangową animacją ruchów i krwawymi scenami. Mnóstwo jest komputerowych "smaczków", które zgrabnie połączono z klasyczną animacją. Muzyka jest wspaniała, bo przeważa styl jazzowy z lat 60-tych, co w połączeniu z klimatem filmu, daje niespotykany efekt. Film określony przez kogoś jako retro cyber-punk i to całkiem słusznie, choć brzmi śmiesznie.