PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=107996}
7,6 151 034
oceny
7,6 10 1 151034
6,7 33
oceny krytyków
Miasto gniewu
powrót do forum filmu Miasto gniewu

Jak to się stało, że film przełomowy, film wydarzenie - „Tajemnica Brokeback Mountain”. przegrało z przeciętnym „Miastem gniewu”. Nawet odczytujący laureata Jack Nicholson wydawał się być tym zaskoczony. Oba filmy można nazwać kinem zaangażowanym. Z tym, że Tajemnice mają do tego jakiś artystyczny sznyt, to coś więcej aniżeli film o gejach-kowbojach, natomiast Miasto jest po prostu porządnie skrojony i zagrany. Tylko tyle.

Tajemnicy się statuetka należała i też bym jej dał, mimo że największe wrażenie na mnie zrobił Steven Spielberg z filmem Monachium. Bo dobrze, gdy nagrodzone zostają filmy, które w kinie coś zaznaczyły, odcisnęły piętno na kinematografii, są pamiętane.

I choć pewnie w moim prywatnym rankingu Tajemnica Brokeback Mountain nie zmieściły by się pewnie w pierwszej setce, to czuję, że to film nietuzinkowy i dla kina - tak ogólnie - coś znaczy.

Pozostałe nominacje to bardzo porządne filmy (Capote i Good Night and Good Luck). Philip Seymour Hoffman wygrał w kategorii najlepszy aktor (piękna jest ta jego niepoukładana przemowa dziękująca za statuetkę). Wygrał wyścig z Heathem Ledgerem. Obu niestety już nie możemy podziwiać w nowych odsłonach.
Wydaję mi się, że wielkim nieobecnym wśród nominowanych był film Broken Flowers.

I jeszcze - bardzo się cieszę, że kategorię najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny wygrały maszerujące pingwiny z cudowną narracją Marka Kondrat.

ocenił(a) film na 10
piotrowy

I po co takie przywalenie «artystyczny sznyt- porządnie skrojony i zagrany». Jest raczej na odwrót - Ang Lee stacza się do opowieści o marginesie życia, choć wcześniej w „Burzy Lodowej” potrafił połączyć wszystko w film idealny. A Paul Haggis ciągle rośnie od seriali telewizyjnych do filmu fabularnego pokazując, że i z seriali można wyciągnąć umiejętność robienia ważnych filmów wielkiej klasy.

ocenił(a) film na 7
Beel

Mnie ten patchworkowa historia Haggisa nie porwała. Ot, porządny film. Natomiast „Tajemnica Brokeback Mountain” jest filmem, który odcisnął piętno na historii kina i wydaję mi się być bardziej zapamiętany. Dobrze jest gdy statuetka trafia do filmów nie tylko dobrze zrobionych i zagranych, ale także nieoczywistych i/lub wnoszących coś do tzw. kinematografii.

ocenił(a) film na 10
piotrowy

Powtarzasz się. Ja z rezerwą odniosłem się do Twojej maniery wciskania wielkiej różnicy między dwa filmy i odwoływania się do „kinematografii” tam gdzie masz całkiem niekinematograficzny gust a Ty działasz na zasadzie: głupstwo powtórzone dwa razy staje się mądrością. Ale nie staje się, maniera to tylko maniera, pałęta się na pograniczu prawdy, nigdy do prawdy nie zmierzając. Mi jest żal Anga Lee. Bo szkoda, że robi filmy o niczym. U Haggisa była marna rola Sandry Bullock, ale co z tego, nadal opowieść o jej filmowym mężu-prokuratorze jest coś warta.

ocenił(a) film na 7
Beel

Masz rację. Powtórzyłem się. Po prostu w pierwszym poście zawarłem wszystko to, co uważam.

Chyba się powtórzę po raz trzeci (nie wiem czy przysłowie ma nadal zastosowanie w tym przypadku :) ), z mikro rozszerzeniem tematu - odwołując się do kwantyfikatorów "kinematograficznych", nie zdawałem się właśnie na swój gust (tu się jeszcze bardziej powtórzę - film Lee nie jest dla mnie dziełem wybitnym, ba - tu będzie nowe, choć wnoszące niewiele - oceniłem go na równi z filmem Haggisa* - koniec nowego), a poczuciem zaistnienia w świecie filmu. Wiem "poczucie" brzmi jak "gust", ale śmiem twierdzić, że pytając teraz publiczność o te dwa filmy, to produkcja Ang Lee budziłaby większe emocje, to do niej można by się odnieść np. w publikacjach czy rozmowach.


Dodam tylko, poruszając się już świadomie po grząskim gruncie gustu, że dla mnie "Tajemnica..." to emocjonalna podróż w zakazane góry... dla Ciebie film o niczym..., i jestem pewien, że w tej materii nie ma jednej prawdy.


*staram się unikać porównań ocenowych poszczególnych filmów, czyli ten dostał 7 i ten 7, a więc są sobie równe. Taki tylko dodatek, żeby było coś nowego.

ocenił(a) film na 10
piotrowy

Kwantyfikator "kinematograficzny" to idiom całkowicie mi nie znany, sądzę, że znany tylko Tobie. Powiedzmy więc, że Ty nie pisałeś, ja nie czytałem.
W meritum sprawy: „Miasto gniewu” jest filmem o czymś do czego reżyser i aktorzy dodali swoje talenty, „Tajemnica Brokeback Mountain” jest filmem o marginesie życia. Ten margines jest „zakazaną górą” a podróż na nią da tyle samo, co podróż na wyspę Auckland - niby z niej można na Polskę patrzyć pod nogi (atrakcja) i trzęsienie ziemi nie zwali na nas dachu, bo można tam na najbardziej atrakcyjnym turystycznie klifie spać tylko pod namiotem, ale tylko to tylko zimna wyspa, niezamieszkana wyspa, ponad dwa dni drogi od Polski, jeśli władze Nowej Zelandii zezwolą na odwiedzenie wyspy. Jest więc jedna prawda - podróż na wyspę „Tajemnica Brokeback Mountain” jest jałowa, choć można podczas jej zobaczyć męczarnie wybitnego reżysera z materią filmu. Haggis się nie męczy i wyśmienicie się to ogląda.

ocenił(a) film na 7
Beel

Myślę, że zrozumiałeś o czym chciałem napisać, używając nikomu nie znanego zwrotu kwantyfikator kinematograficzny, bo wynikało to z kontekstu wypowiedzi. Czepiasz się słów, a nie odnosisz do tematu. Więc może powtórzę krótko tezę: uważam, że "Tajemnica..." powinna dostać Oscara, bo jest to film, który wywarł większy wpływ na kino, na dyskusje, publikacje, film, który był wydarzeniem. Wzbudził też większe emocje, które dla sztuki nie są bez znaczenie. I dobrze by było gdyba Akademia potrafiła dostrzec takie rzeczy.

Drugi akapit nie jest dla mnie meritum sprawy, ale Twoimi wrażeniami na temat obu filmów, które, jak już się zgodziłem, nie będą takie same jak moje. Zrozumiałe dla mnie jest więc też, że nie wręczyłbyś statuetki obrazowi, który Ci się nie spodobał.

ocenił(a) film na 10
piotrowy

Język polski to język szlachetny, nie należy go ozdabiać własnymi idiomami i jeszcze na dokładkę dzielić się nimi z innymi użytkownikami tego szlachetnego języka. Ja teraz czytam ”Alegorię miłości” C.S. Lewisa w przekładzie na na polski - i to się dobrze czyta - wysublimowany angielski da się przełożyć na nasz język i ten poziom trzeba trzymać. Inaczej mówiąc nie ma języka „piotrowy-beelowy”, taki trzeba likwidować w zarodku.
Nie ma też mojej zgody na sprowadzenie sztuki do wrażeń i gustów. Jeśli uznałeś „Miasto gniewu” za film przeciętny, to nie wiesz dużo o sztuce robienia filmów. Ang Lee też posiadł tę sztukę, ale od lat nie wie o czym robić filmy. A szkoda.

ocenił(a) film na 7
Beel

I znów nie na temat.
Stawiam kropkę.

ocenił(a) film na 10
piotrowy

No nareszcie się dogadaliśmy, dla mnie rzeczywiście nie istniejesz jako temat rozmowy, dla mnie film jest tematem rozmowy. Wrażenia i gusty zostawiam Tobie a sam od nich będę trzymał się z daleka.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones