Wbił mnie w fotel ten demoniczny obraz samurajskiego zła. Dawno nie widziałem tam genialnie wyreżyserowanego filmu. Główny bohater to jedna z najczarniejszych postaci w ponad 100 letniej historii kina. A scena w której Ryunosuke przygląda się jak jego bracia z klanu walczą z mistrzem miecza, a sam boi się go wyciągnąć z pochwy i stanąć do pojedynku. Zabrakło mi w tym filmie tylko ruszającego się lasu.