Przeglądnąłem sobie całe Mikołajkowe forum i zauważyłem coś co rzuca mi się już od premiery filmu.
Większość czytelników, która zdradza sympatię do książki to dziewczyny.
Niektóre nawet objawiają fascynację. Jestem zaskoczony. Dla mnie "Mikołajek" to prawdziwie męska literatura. Nie znam w realu, żadnej dziewczyny, która by kiedykolwiek go przeczytała. Bałem się, że większość w ogóle nie wie o jego istnieniu.
A tu taka niespodzianka.
Co do filmu, niestety wizja reżysera prawie w całości odbiega od mojego wyobrażenia.
Subiektywnie: obsada dziecięca może być, obsada dorosła woła o pomstę do nieba. Trochę ratuje Rosół. Grający ojca to już bardziej pasowałby mi na uszczypliwego, podstarzałego Bledurta. Ech...
Matka i "pani" również fatalne.
Ale to moje odczucie.
E tam, ja znam bardzo dużo przedstawicielek płci pięknej, które przygody Mikołajka czytały i które przepadają za nim tak, jak ja ;) Może w przeciwieństwie do nas nie wszystkie zawarte w książkach scenki, sytuacje i typowe dla młodych chłopców zachowania mogą odnieść do własnego dzieciństwa, ale widać nie przeszkadza im to :)
Jestem jedną z nich ;)
Mam niejasne wrażenie, że w naszym społeczeństwie to dla chłopców rezerwuje się ciekawość świata, żądzę przygód, chęć do psot, pomysłowość i poczucie humoru, a po dziewczynkach nie spodziewa się niczego poza bezmyślnym pchaniem wózeczka z lalką w te i we wte i zbieraniem kwiatków na łące. A potem patrzy się na te dziewczynki, które mają ciekawsze i ambitniejsze zainteresowania jak na stwory nie z tej ziemi.
W czasach mojego dzieciństwa, jakoś nikomu nie udało się przekonać mnie, że czytanie inteligentnej literatury jest dla dziewczynki czymś nietypowym i zaczytywałam się w kanonach literatury "chłopięcej" całymi godzinami i dniami.
Zgadzam się z wypowiedzią i dlatego ani teraz ani wtedy Mikołajek mi nie przypadł do gustu. Nie było w nim żadnej postaci kobiecej lub dziewczęcej z którą mogłabym się utożsamić, a z chłopiencymi nie mam w zwyczaju. Nie podobał mi się obraz dziewczynek/kobiet kreowany lub widziany oczami chłopców w tym filmie, a monolog Mikołajka o siostrze był dla mnie żenujący (jasne że miało to być dziecięce ale mój brat w tym wieku większą miał świadomość). Moją dziecięcą bohaterką była Ania z Zielonego wzgórza ;)
Dokładnie o to mi chodzi. Przecież "Mikołajek" to pierwszy stopień literackiego męskiego szowinizmu, żeby nie powiedzieć seksizmu. Sam główny bohater poważa tylko trzy przedstawicielki płci przeciwnej:
- Bunia (bo daje prezenty)
- Mama (wiadomo, symbol świętości w większości kultur)
- Wychowawczyni (nie tyle kobieta, co pedagog. Tu kłania się (niestety już staroświeckie) wychowanie w poszanowaniu ludzi starszych, przełożonych, nauczycieli itd...)
Reszta dziewczyn ? Zgroza.
No i oczywiście ten wszechobecny "It's A Man's Man's Man's World". To mnie właśnie najbardziej kręciło. Sam nie wyobrażam sobie bym wówczas czytał podobna literaturę, gdzie w takim samym stopniu bohaterami byłyby małe dziewczynki i ich zabawy, wzajemne relacje.
Na początku "Mikołajka" poznawaliśmy wszyscy bo przecież w PRL-u był on w podręcznikach do klas pierwszych. Ale później w zasadzie była to już literatura tylko chłopięca.
Stąd moje zdziwienie. Nie jestem na bieżąco, może to kwestia pokoleń. Może w ogóle dziewczyny czytają dzisiaj więcej i mają szersze horyzonty przy doborze literatury. A może wszelkie kategorie książkowe (dla kogo, w jakim wieku itp) już nie istnieją.
Myślę, że to kwestia tego, że dzisiaj generalnie jest szeroki dostęp do literatury z różnych zakątków świata. Ostatnio w księgarni rzucił mi się w oczy właśnie Mikołajek, a przy nim inne książki dla dzieci różnych francuskich autorów. Mam wrażenie, że seria o Mikołajku jest w naszym kraju dość popularna, znana wielu moim koleżankom (rocznik 94 i okolice). Znajomych płci męskiej nie mam zbyt wielu, więc tu brak mi danych.
Fakt, że bohaterowie to prawie sami chłopcy, ale osobiście jakoś nie miałam problemów z utożsamianiem się z nimi - może dlatego, że moje dzieciństwo to też była głównie gra w piłkę i ogólnie dużo aktywności na świeżym powietrzu, a różnice między chłopcami i dziewczynkami właściwie nigdy nie były dla mnie jakoś specjalnie dostrzegalne.
Ostatnio zresztą odświeżyłam sobie jedną z części Mikołajka, tym razem w oryginale, co sprawiło mi dodatkową przyjemność ;).
A ja mam taką może głupią myśl, że nawet młodsze dziewczyny mogą to traktować trochę na macierzyński instynkt. Stąd uważają, że chłopięcy szowinizm jest uroczy. ;)
Ja uwielbiałam czytać 'Mikołajka', zresztą moje koleżanki też. Ale patrząc na to w ten sposób, to 'duchowo' bardziej utożsamiamy się z chłopakami :)
A co do obsady, to zgadzam się. Mimo mojej sympatii do większości dziecięcej obsady, dorośli całkowicie mi nie pasują. Szczególnie jego mama i jej 'popisy'.