Zgadzam się z Tobą. Mnie też niespecjalnie śmieszył. Chyba liczyłam na zbyt wiele widząc, że jakieś 90% komentarzy jest pozytywnych. Zresztą widziałam wersję zdubbingowaną, co już ostatecznie zmaskrowało film. Jestem straszną fanką Mikołajka w wersji czytanej, i przez te wszystkie wydania wykreowałam w sobie postać zupełnie inną, niż filmowy Mikołajek. Który moim zdaniem powinien być najbardziej barwną postacią, a wyszło wręcz odwrotnie. Powinien być wyszczekany,zabawowy, pełen energii, szczęścia i powinien broić w domu, płakać i mówić te swoje no bo co w końcu kurcze blade. Przede wszystkim patrząc na niego powinien wywoływać ogromną sympatie. Tymczasem filmowy bohater był małomówny, poważny, nieobecny i ani trochę sympatyczny. Nie jestem obiektywna bo znam książkę, ale ten film był dla mnie tak straszny, że mam zamiar wyrzucić go z pamięci i nigdy nie kojarzyć z tym Mikołajkiem, którego znałam do tej pory.

Myślę, że rzadko kiedy film przebije książkę, zwłaszcza taką. Chodzi właśnie o naszą kreację postaci podczas czytania. Co nie oznacza, że ten film był zły - nie był po prostu l e p s z y od książek (bo to jest chyba po prostu -niemożliwe) , ale...

Autorowi filmu dosyć sprawnie udało się opowiedzieć szereg zabawnych historyjek łączących się w logiczną całość, zachowując to co najważniejsze - odbiór świata oczami dziecka. Obraz świata, którego już dawno nie ma, a może nigdy nie było... Fajna komediowa propozycja na popołudnie. Dla mnie klimat "Mikołajków" został w nim zachowany - z tym , że przyznaję: lepiej się zabawimy podczas czytania (patrz pierwsze zdanie)

PS. Oglądałem wersję z napisami - więc nie wypowiem się na temat dubbingu -ale to także mogło wpływać na odbiór