Znalazłem gdzieś wywiad w którym Lem określa swój stosunek do tego filmu. Oto jego fragment:
----
"Dno dna" - tak określił Pan Milczącą gwiazdę, wyprodukowaną po wojnie w NRD adaptację Astronautów. Było aż tak źle?
Jeszcze gorzej. Dzięki Bogu nikt już o tym filmie nie pamięta. Milcząca gwiazda była okropną chałą, bełkotliwym socrealistycznym pasztetem. Dla mnie to bardzo smutne doświadczenie. Jedynym pożytkiem wynikającym z faktu realizacji tego knota była możliwość obejrzenia zachodniej strony Berlina. Mur dzielący Berlin na dwie części jeszcze nie istniał, zatem w przerwach pomiędzy ciągłym awanturowaniem się z reżyserem wymykałem się na stronę zachodnią.
----
Ja filmu nie widziałem, ale komentarz autora książki mnie nie zachęca...
Super film
Ja mam ten film na DVD w wydaniu amerykańskim i jest rewelacyjny! Lem nie lubił żadnej z ekranizacji swoich filmów, ale Milcząca Gwiazda oferuje wspaniałe wizje Wenus, które na głowę biją większość produkcji amerykańskich z tego okresu. Naprawdę polecam miłośnikom klasyki gatunku.
Bardzo cenię sobie Lema. Nie powinien jednak używać socrealistyczny pasztet do produkcji z 1959 roku skoro sam drukował swą powiesć "Obłok Magellana" w Przekroju na początku lat 50-tych prezentując w niej wyjątkowo "poprawną politycznie" postawę. Zapomniał wół jak cielęciem był ?.Co do filmu to nie jest taki zły choć nie umywa się do książki. Widziałem go w TV gdy miałem 10 lat i bardzo dobrze pamietam.
Zwłaszcza że - tzn tak czytałem na wiki, bo sam książki nie czytałem :) - książka Lema na podstawie której film został nakręcony jest jeszcze dużo bardziej socrealistyczna i krytykująca kapitalizm...Skoro sam stworzył książka jeszcze bardziej 'poprawną politycznie' nie powinien się chyba dziwić że film [nakręcony - w przeciwieństwie do napisanej książki (choć to jeszcze inna bajka) za pieniądze państwowe]ma podobny wydźwięk. Pzdr.
Astronautów Lem napisał na początku swojej literackiej twórczości i była to książka dla "podreperowania portfela". Gdzieś przeczytałem jak o niej mówił. No i twierdził, że nie lubi on tej książki.
W porównaniu do amerykańskich filmów s-f tego okresu - całkiem dobrze wypada. Nie ma aż takich bzdur, stroje astronautów całkiem poprawne.
Ten socrealistyczny pasztet i dubbing z głosami świetnych polskich aktorów to dwa powody, dla których dziś warto film obejrzeć.
Propagandówka - aż się buzia cieszy - internacjonalizm, wspólpraca narodu radzieckiego z całym światem kontra żli Amerykanie, radziecki postęp technologiczny rozwiązuje problemy całego świata - miodzio - aż się przypomina stopniowanie: dobry, lepszy najlepszy, radziecki.
Wiedza fizyczna, hmmm... podróż na Wenus 20 dni, gdy na Marsa 200...
Ale przesłanie słuszne. Interesujący staroć, bo relikt pewnej epoki.
Ale dlaczego słaba wiedza fizyczna? Wenus znajduje się 0,3 jednostki astronomicznej od Ziemi, podczas gdy
Mars 0,5 od Ziemi (oczywiście w liniach prostych) - w zależności od tego na którym miejscu na orbicie
znajduje się planeta tak długo będzie tam trwał lot. Tak licząc odległość w najdalszym punkcie w linii prostej
w przypadku Wenus to 1,7JA (0,7 od Słońca + 1 od Ziemi) lub 2,5JA (1,5 od Słońca i 1 od Ziemi) Marsa.
Ponieważ statek kosmiczny nie porusza się w linii prostej lecz po paraboli to odległość jeszcze rośnie. Jeśli w
momencie lotu na Wenus planeta byłaby w linii prostej zaledwie 0,3JA a Mars w linii prostej 2,5JA to w
przybliżeniu (biorąc jeszcze pod uwagę parabolę) lot na Wenus zająłby 10 razy krócej czasu niż na Marsa.