irytuje manierycznym aktorstwem - i film jako całość nie przetrwał próby czasu.
Polecam sprawdzenie sensu kolokacji 'przetrwać próbę czasu'. Film pochodzi z 1991 roku. Są starsze, które próbę czasu przetrwały. Ba, weszły do kanonu. Pozdrawiam.
film ma 21 lat każdy go zna, ma nadal dużą oglądalnośc więc to się nazywa przetrwać prubę czasu lol... Każdy kto słyszy tytuł milczenie owiec wie ze nie chodzi o białe śliczne owieczki, zdecdydowanie ponadczasowa produkcja
PrUbę być może. Próby czasu - nie. Epatowanie makabrą rzadko bywa ponadczasowe i tak też jest w przypadku tego filmu.
Mylisz się , twoja osobista niechęć do tego filmu nie oznacza że nie jest on ponadczasowy, tak samo seven te jest brutalnym filmem co nie oznacza że jest w tym coś złego, Seven+ Milczenie owiec klasyka gatunku a to że tobie się nie podoba mało kogo obchodzi
Epatowanie makabrą? W "Milczeniu..." nie ma nic makabrycznego, jeżeli poznało się biografie osób, na których Harris wzorował swoje postacie. Film jest ponadczasowy, ponieważ powstał w czasie wyroku Jeffrey'a Dahmera, który wieńczył okres fali seryjnych morderców w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że poprzez swą autentyczność w ukazaniu owego zjawiska, "Milczenie..." jest i zawsze będzie klasykiem gatunku.
"Milczenie..." zdecydowanie jest makabryczne, ale nie w dosłownym znaczeniu (w sensie, mięcho się o ekran nie obija). Makabryczne - dosłowne są 2 sceny: głowa Raspaila - jakieś 3-sekundowe ujęcie - i policjant (bodajże Boyle) powieszony na girlandzie z własnych trzewi - ponownie 3-sekundowe ujęcie, kadrowane z daleka, tak żeby zaskoczyć/zrobić wrażenie - nie żeby spowodować natychmiastową ucieczkę do ubikacji.
Cała reszta to genialnie rozegrane sceny - np. kiedy Chilton opowiada Clarice o ataku na pielęgniarkę - żadnego mięcha/flaków/fontanny krwi nie ma - za to czerwone światło oblewające twarz Chiltona sprawia, że ciarki same chodzą po pleckach :O
Toż samo w scenie sekcji zwłok (bodaj Frederiki). Widz oswaja się z jej ciałem razem z Clarice. I kiedy pierwszy raz w końcu je widzimy, nie robi to na nas już takiego wrażenia - zdołaliśmy przywyknąć, tak jak agentka Starling.
Wręcz przeciwnie, moim zdaniem przetrwał próbę czasu.
Napięcie ciągle towarzyszyło mi podczas oglądania tego filmu. Czuło się dziwną więź między Clarice a Hannibalem. O fenomenalnej grze Hopkinsa już nie wspomnę. Poza tym w takich filmach trzeba patrzeć na szczegóły (czasem bardzo istotne), nie dostaniemy rozwiązania podanego na tacy.
Na koniec powiem tylko "każdy ma inne gusta" :)
Ona nie sepleni, mistrzu. Ona mówi z akcentem z Zachodniej Virginii. Doskonałym akcentem, swoją drogą.
Protekcjonalny ton nie obraża mnie, tylko śmieszy. Radzę zapoznać się z filmografią Foster. Akcent i wada wymowy to dwie różne rzeczy. Aktorka sepleni w każdym filmie. Jej "szeleszcącą" wymowę, jak i "umiejętności" (trzy środki ekspresji) znakomicie sparodiowała wybitna brytyjska scenarzystka i aktorka Jennifer Saunders w jednym z odcinków serialu "French and Saunders".
Primo: to filmografia, nie historia choroby, więc co tam ma być o wadach wymowy? Secundo: skąd masz tę wiadomość? Tertio: próbowałam oglądać odc. "French and Saunders", parodiujący "Silence of the lambs" (o ten Ci chodzi? Jest jakiś inny, w którym Saunders parodiuje Foster?), ale humor w tym czymś jako żywo przypominał mi "Wampiry i świry" i inne tego rzędu "komedie". Quatro: Jodie Foster mówi w zdecydowanie irytujący sposób, ponieważ /patrz wyżej/ nauczyła się akcentu Virginii Zachodniej, który tak "dziwnie" i "denerwująco" brzmi właśnie. Solidnie przyłożyła się do roboty i - czytałam opinię ludzi, którzy z Vrginii pochodzą tudzież w niej mieszkają - mówi świetnie. Quinto - jest świetną aktorką z dużym wachlarzem ról. I nie ogarniam, czemu ma "trzy środki ekspresji"?
Zestarzał się jak "Akademia Policyjna" ;-) Nawet Hopkins, przy całej sympatii dla niego, wydaje się karykaturalnym super-złoczyńcą. Nic tu nie straszy już. A Foster, sierota z FBI, która płacze za owieczką, to już w ogóle boki zrywać.
Bez jaj... nadal Hopkins jest tutaj jednym z najbardziej fascynujących seryjnych morderców, mnie żaden film nie straszy ale to ich nie umniejsza, książka Harrisa z resztą też mnie nigdy nie "straszyła", Thrillery raczej powinny trzymać napięcie a nie straszyc cokolwiek to znaczy. Ta wrażliwość jest taka k*rwa śmieszna
Czyli nie dość, że thrillery nie powinny straszyć, to jeszcze mają mówić o wrażliwości? ;-)
Filmy nie powinny trzymać się sztywnych schematów tak jak twój mózg tylko wymykać się konwencjom, rzygam tymi wszystkimi powtarzanymi thrillerami bez klimatu, nic nie mów o wrażliwości bo nie masz o niej pojęcia, jaki wiec według ciebie jest lepszy trhiller? Cięzko ocenić ale wygląda na to że jesteś zbyt tepy na to arcydzieło
i naucz się czytać a potem się bierz za filmy które cie przerastają, mnie żaden thriller nie przestraszył cokolwiek to znaczy a co thrillery powinny? To już subiektywna sprawa, moim zdaniem powinny przede wszystkim trzymać napięcie, mieć klimat, fascynującą osobowość, zagadkę i trochę brutalności, a straszy to realne życie a nie film
Jak to nie przetrwał próby czasu? toć to kultowy film który nic nie stracił, a Jodie Foster moim zdaniem dobrze pasuje do książki biorąc pod uwag pierwowzór w postaci książkui