Zgadza się, większość ekranizacji jest słaba. Niestety ekranizacje horrorów Kinga wypadają słabo (np. Cmętarz Zwieżąt). Najlepsze filmy to te dramaty/psychologiczne/thrillery, tak jak wspomniałeś ZM i Skazani. Ja dodam jeszcze genialne Stand By Me. Lśnienie to już luźna interpretacja Kubricka, mnie ten film bardzo irytuje głównie muzyką i Shelley Duvall. Książki i opowiadania Kinga są dobrym materiałem na film, niestety brakuje ludzi, którzy umiejętnie przenieśli by je na ekran. Ja osobiście czekam aż ktoś podejmie się ekranizacji Wielkiego Marszu i chciałbym zobaczyć normalną ekranizację Uciekiniera, bo to ze Schwarzeneggerem to jakaś kpina.

No, Wielki Marsz to mógłby być świetny projekt, tym bardziej dziwne, że jakoś jeszcze się za niego nikt nie zabrał, bo to przecież powieść bez klimatu grozy (raczej taki Survival) więc na efekty nie musiano by się specjalnie zrzeszać...

Problemem jest zapewne mało materiału na film, chociaż nie widzę powodu, dla którego nie można by poszerzyć to o jakieś nowe wątki.

Ja tam w tym aspekcie zwykłem posługiwać się autorytetem w osobie Petera Jacksona, który udowodnił nie tylko, że film może przebić książkę (LotR) ale również, że może dokonać swoistej korekty, uzupełnić historię o detale, które sprawiają, że jest bardziej pasjonująca i trafna (Hobbit).

Ale niestety, poza nim brak czasowo ambitnych reżyserów, zdolnych nakręcić coś dłuższego niż 120 minut. Ostatni Wachowscy i Frank Darabont coś w tej kwestii pokazali, ale poza nimi to żenada, co odbiło się tragicznym echem np. w amerykańskiej próbie ekranizacji pierwszego tomu trylogii "Millenium" Stiega Larssona (karfarsar, tragedia jak stąd do Jamajki)

LotR lepsze niż książka? Każde w swoiej kategorii jest majstersztykiem, ale film pozostanie filmem - miliony dolarów z niejednej marnej książki zrobiłyby audiowizualną ucztę dla oczu. Powieść Tolkiena to jednak klasyka fantasy, którą się z wypiekami na twarzy pochłaniało jednym ciągiem, kiedy jeszcze mało kto o panu Jacksonie słyszał. Takie porównanie jest trochę nie na miejscu...

Subiektywizm polega na tym, że obiektywizm jest efektem umowy, więc na miejscu nie jest tylko takie porównanie, którego
nie da się zapisać :{

Dla mnie cykl Tolkiena byłby znacznie lepszy, gdyby był napisany bardziej zrozumiałym językiem i bliższy formie dramatycznej (więcej dialogów, mniej opisów itp.). Osobiście uważam go za wielki autorytet w dziedzinie neologii (nie jestem pewien, czy jakikolwiek inny znany autor stworzył tak wiele nowych słów) ale nigdy nie miałem jego powieści za przełom fantasy, takim terminem mógłbym określić Artemisa Fowla, Heroes3, czy Wielką Wojnę Diabłów, ale nie - z całym szacunkiem - kolejną propozycję uniwersum z elfami, dwarfami, orkami i goblinami.

Dlatego nie mówię o przełomie - myślę jednak, że klasyka, to dobre sformułowanie. Co do zasadności użycia porównania - zwracam honor - trochę się z wycieczką osobistą zagalopowałem. Jest nie na miejscu, ale oczywiście i czysto subiektywnie, tylko dla mnie. Pozdrawiam

Zdecydowanie dobre sformułowanie, tu również zwracam honor i przepraszam, nie chciałem, żeby to zabrzmiało agresywnie. Tym niemniej, widzę, że mam do czynienia jednym z tych, których nie zdezelowała epidemia bibliofobii?
Zapraszam, z pewnością będzie jeszcze o czym pogadać :)