Tym filmem ostatecznie przekonałam się do Pitta. Stworzył świetną postać - facet z krwi i kości, masą słabości i wad. Billy
Beane w interpretacji Pitta to postać, którą czasem lubiłam, a czasem nie rozumiałam, ale cały czas mu kibicowałam.
Oczywiście to głównie zasługa scenariusza i tego jak cały film jest prowadzony. To, że pojawiały się wstawki z jego kariery
bejsbolowej dodatkowo pokazywały dlaczego jest takim a nie innym człowiekiem, stąd zrozumienie dla jego decyzji.
Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem całej tej produkcji. Dziwię się, że nie dostał żadnej nagrody w sezonie. Na tyle
nominacji ile uzyskał to aż smutne. Scenariusz mistrzostwo, ale lepszy hołd eutanazji w "Spadkobiercach" niż wola walki w
"Moneyball".
Mam podobne wrażenia i zdanie. Dodam jeszcze, że w tym konkretnym filmie, często kojarzył mi się z Robertem Redfordem..