Trzydzieści pięć lat temu serca młodych widzów podbił pewien kosmita, który bardzo chciał wrócić do domu. Od tego czasu Hollywood próbuje powtórzyć sukces E.T. i co jakiś czas proponuje dzieciom nowe urocze stworki do pokochania. Z reguły z marnym skutkiem. W Monster Trucks próbuje ożenić glutowate stworzenia spod ziemi z półciężarówkami na wielkich kółkach. Skutek nie jest zły, ale to bardziej małżeństwo z rozsądku niż z miłości.
Duża korporacja przygotowuje się do wydobycia ropy naftowej z ogromnego złoża. Podczas jednego z odwiertów przebija się do podziemnego zbiornika wodnego. Dochodzi wówczas do eksplozji, skutkiem której wydostają się z niego trzy niezidentyfikowane istoty przypominające połączenie rekinów z ośmiornicami. Dwa wpadają w ręce szefa naftowej kompanii Tennesona (Rob Lowe) oraz zatrudnionego przez niego naukowca (Thomas Lennon), trzeci ukrywa się w podwoziu zniszczonego samochodu i w ten sposób trafia na złomowisko prowadzone przez niepełnosprawnego Pana Weathersa (Danny Glover).
Bestię odkrywa jego pracownik, nastolatek Tripp (Lucas Till). Początkowo próbuje zainteresować sprawą policję, później jednak zaprzyjaźnia się z nią. Stworzenie żywi się ropą naftową i jest inteligentne. W dodatku potrafi napędzać samochody. Wkrótce chłopak wraz z zakochaną w nim koleżanką (Jane Levy) zaczynają krążyć po mieście monster truckiem z bardzo nietypowym silnikiem. Problem w tym, że ludzie Tennesona starają się odnaleźć uciekiniera. Chcą go jak najszybciej unieszkodliwić, gdyż ujawnienie jego istnienia światu z pewnością uniemożliwiłoby korzystanie ze złoża ropy…
Recenzja:
https://zdalaodpolityki.pl/2017/02/05/monster-trucks/