Nie chodzi mi absolutnie o wątek homoseksualny czy o czarnoskórą obsadę. Ta historia to sztuczna, dziwna i wymuszona plątanina. Matka, w pierwszej scenie sprawiająca dobre wrażenie okazuje się rozdartą prostytutką, z nałogami i dziwnymi aluzjami do sposobu chodzenia syna? Lokalny mafiozo narkotykowy płacze nad swoimi klientami i zgrywa ojca przypadkowo znalezionego dzieciaka? A po 10 latach dzwoni telefon z zaprosinami na kolację?