Tu i ówdzie napotykam się na komentarze, jakoby ,,Moonlight" miał być filmem o pokonywaniu przeciwności losu i wewnętrznej przemianie bohatera. Uważam, że owszem - jest to film o przemianie, ale o przemianie z zagubionego nastolatka w jeszcze bardziej zagubionego mężczyznę.
Akt 1 i 2 - poznajemy Chirona jako słabego fizycznie chłopca, nieprzystosowanego do otoczenia ,,macho", w którym przychodzi mu się wychowywać. ,,Little" stroni od alkoholu i papierosów, nienawidzi matki za jej uzależnienie od narkotyków. Odkrywa swoją homoseksualność ,,zabawiając się" z Kevinem na pleży.
Akt 3 - poznajemy ,,Blacka" jako dilera narkotyków, które były powodem jego toksycznych relacji z matką. Bohater nie przyznaje się do swojej orientacji seksualnej (scena w samochodzie), a w życiu kieruje się przemocą i zastraszaniem.
Paradoksem filmu jest scena spotkania z Kevinem. Chiron wypowiada w niej słowa ,,I am who I am , and I don't pretend to be anyone else". Jednak my wiemy, i Kevin również wie - że coś w tym wszystkim nie gra. Przy swoim kochanku z dzieciństwa, twardziel ze złotymi zębami staje się znów tym samym, bezbronnym i wrażliwym chłopcem, którym był wiele lat wcześniej. Pod maską ganstera kryje się tęsknota, potrzeba miłości i ciepła. Życiowa lekcja Juana poszła na marne - Chiron nie stał się tym, kim chciał - jest sztuczną marionetką destrukcyjnego społeczeństwa, w którym przyszło mu żyć.
Zapraszam do dyskusji.