Pomysł o czarnym homoseksualiście, który wychowuje się w niebezpiecznej dzielnicy, pełnej agresji, narkotyków i twardzieli. Tematyka oczywiście ma prawo wydawać się pretensjonalna, pompująca sztuczną kontrowersję. Otóż nic bardziej mylnego. Dawno nie widziałam tak subtelnego, grającego niemal na samych półtonach filmu. Pod tym względem skojarzył mi się z "Między słowami". Są też głosy, że to bardziej udana wersja Boyhood i absolutnie mogę się pod tym podpisać. Naprawdę znakomite, subtelne kino, jednocześnie trafnie punktujące problemy takiego środowiska - powszechny dostęp do narkotyków, który niszczy całe rodziny, agresja wobec obcego - jeżeli nie jesteś napakowanym, agresywnym kolesiem napalonym na laski, nie jesteś jednym z nas i trzeba cię tępić. To jak łatwo zejść na złą drogę, a jak trudno się z niej wyrwać. Niby wszystko oczywistości, ale podawane tak zgrabnie, niby mimochodem, jak delikatne maźnięcia pędzlem. Piękna muzyka, świetne zdjęcia i gra aktorska. Naprawdę jest na co iść do kina.