Może i tak, ale we mnie jednak wzbudziły politowanie bliźniaczo podobne sceny końcowe z tego filmu, jak i z jego poprzednika, czyli seks "publiczny". Na oczach szefów jeszcze mogę przeboleć, ale transmisja bezpośrednio do pokoju królowej? Cóż...

Takie jaja sobie robili wtedy królowa była jeszcze bardziej "ważna", więc pewnie o to chodziło

Odświeżam sobie właśnie wszystkie Bondy po kolei teraz obejrzałem Moonrakera) i jednak wolę te ostatnie, bo są zdecydowanie lepiej zrobione, nie są takie "głupawe" (i nie chodzi mi o poczucie humoru, ale logikę akcji) i generalnie trzymają się kupy. Swoją drogą zauważyłem pewną prawidłowość - krótko żyją dziewczyny, które Bond uwodzi i które mu sprzedają tajemnice. Do tego Bond po seksie przestaje się interesować ich losem.

Zgadzam się, jeden z lepszych "bondów", a do tego buźka - szczeki się nawrócił!

a mnie z kolei w ogóle nie przekonuje taka odsłona Bonda. Wg mnie Roger nie umywa się do Seana. Filmy z nim są sztuczne, chwilami wręcz kiczowate. Absolutną porażką jest "Szpieg, który mnie kochał" - choć tu plamę na całej długości dała aktorka grająca agenta XXX - drewniana, bez polotu, jednej miny. I to wymyślanie gdzie MI6 ma siedziby, w piramidach egipskich, w piramidzie amazońskiej... Mnóstwo strojów Bonda, jakby był na pokazie mody, a to garnitur w prążki, a to bez, a to poncho, a to taki kombinezon, a to wdzianko arabskie... niestety, nie dziękuję.

Każdy ma prawo do swojego zdania. Dla mnie Roger to uosobienie 007, dla innych kto inny

Zgadza się.
Ta postać jest komiksowa i najlepiej wypada w filmach robionych z dużym przyrużeniem oka. Te na poważnie są jak współczesne polskie kino historyczne.
A Bondy z Rogerem Moorem są jajcarskie i on świetnie się w takiej konwencji sprawdza.

Ująłeś to idealnie! Zgadzam się w 100 procentach

Szkoda tylko, że trzeba to uaktualnić i napisać - sprawdzał się, bo czas niemiłosiernie zapieprza i ten Bond już niestety po drugiej stronie.

Może RM nie był aktorem najwybitniejszym, ale akurat do takich ról z tym swoim łobuzerskim błyskiem nadawał się idealnie.

Właśnie po latach znów przypominam sobie co poniektóre Bondy. Większość starych, mimo że pod wieloma względami idiotyczna, trzyma klasę. Wolę ich niż te współczesne. Dla mnie Moore jest idealnym Bondem. O wiele lepszym niż Connery. Szkoda tylko, że pod koniec serii tak bardzo się zestarzał. Poza tym kobiety - jego partnerki - były chyba najfajniejsze i najładniejsze.

Cóż napisać - sama prawda! Te filmy mają jakąś taką nieosiągalną dziś magię, klimat, ten humor Rogera... ech... szkoda gadać, bo znowu się wzruszę... :) Pozdrawiam!

Dla mnie nie, ale nie są najgorsze. Dla mnie najgorszy jest 'Blond- wieczne zatwardzenie na twarzy - wzbudze w Tobie narkolepsje- albo politowanie - bądź zanudze na śmierć - Bond'.

A, chodzi o niejakiego Daniela?

10 punktow za spostrzegawczosc! :)

Kiedyś też stawiałem Rogera na 1 miejscu ale teraz uważam że Sean Connery był ciut lepszy .

Przed chwilą obejrzałem po raz kilkukrotnie chciałem podejść do tego filmu ale w połowie mnie już nudził .

Ja bardzo lubię Bonda w wykonaniu Rogera, ale akurat Moonraker jest słaby. Chyba jeden z najgorszych Bondów. Poprzedni czyli Szpieg Który Mnie Kochał i następny - Tylko Dla Twoich Oczu o wiele lepsze. To Jedne z fajniejszych Bondów.

Mnie Bondy z Rogerem złagodziły obraz Jamesa Bonda jako szowinisty, który gdzieś został po Connerym.

Mnie się ten odcinek nie podobał ( dzisiaj sobie odświerzyłem) i niestety muszę zostawić ocenę 4 początek zapowiada się dobrze ,oppening i piosenka na plus ale fabuła słaba wgl nie wciągająca, mało scen akcji ,dziewczyna 007 może być ,Buźka w poprzedniej części był lepszą postacią tutaj zrobili z tej postaci komedię.


Szpieg który mnie kochał dużo lepszy .