--uwaga możliwe spoilery--
Poszedłem na film z dużym zaciekawieniem. Od pierwszych ujęć, pokazały się zarówno silne jak i słabe strony tej produkcji.
Dużym plusem są zdjęcia i montaż plus efekty specjalne. Niektóre ujęcia są rzeczywiście klasy światowej. Szczególnie akcja kamery i jej dynamizm w kluczowych momentach. Na tym można spokojnie zakończyć pochwały.
- Głównym minusem jest sam główny bohater grany przez K Branagh. Anglik aktor szekspirowski gra francuskiego prywatnego detektywa szukającego w swojej nerwicy natręctw symetrii i harmonii w chaosie świata.
Trudno to nazwać inaczej niż idiotyzmem, sztuczność bije z każdej sceny w której Poirot mówi jakiekolwiek komentarze do swojego widzenia świata.
- Drugim minusem jest nieprawdopodobny scenariusz, weźmy chociażby otwierającą nowelę pokazującą rzekome możliwości detektywa. Czy rzeczywiście ośmieszenie brytyjskiego oficera, w oczach wściekłego tłumu muzułmanów i żydów, było by możliwe w Jerozolimie lat '30 XX w, w celu spacyfikowania rozwijających się zamieszek? Przecież to piramidalna bzdura. Równie dobrze można by sobie wyobrazić Poirot'a przyjeżdżającego do Londynu i mówiącego do Króla na przyjęciu dyplomatycznym, że ma krzywo zawiązany krawat lub krzywo założony cylinder.
- Taki sam zarzut można postawić co do pomysłu błyskawicznego rozszyfrowania prawdziwej tożsamości Ratchetta. Na jakiej podstawie i co lepsze dlaczego Poirot nie wyciągnął konsekwencji aresztując przestępcę, tylko wdaje się w dywagacje o jego moralności i brzydkiej gębie?
W sumie całe wprowadzenie do głównej rozgrywki, nie trzyma się kupy i rozłazi w szwach.
- - Sama historia czarnego lekarza mi się podobała i nie była tak nieprawdopodobna jak niektórzy próbują opowiadać. Tym niemniej nowela otwierająca film plus historia lekarza pokazują obecne trendy w hollyłod walki z "white supremacy", które hollyłodcy lewacy muszą wsadzić do każdego filmu ostatnio vide Suburbicon
- Postacie drugoplanowe grały jak z przymusu poza M Pfeiffer, reszta w tym Dench zaskakująco słabo.
- Branagh chyba w czasie produkcji wyczuł sztuczność i pompatyczność pomysłu, iż Poirot jest jasnowidzem skrzyżowanym z Bondem i wprowadził sceny gdzie Poirot wyraża swoje zagubienie i brak jasnego spojrzenia ale była to desperacka aczkolwiek nieudana nadania Poirot cech bardziej ludzkich. Po filmie dalej nie wiem skąd Poirot miał swoje przebłyski dedukcji i z czego wynikały. Wyjaśnienie, że morderstwo jest zaburzeniem harmonii świata niczego nie wyjaśnia poza tym, że reżyser czyli ups Branagh czepiał się desperacko pod koniec wszystkiego aby uwiarygodnić historię.
5/10 ze względu na Pfeiffer.
Zgadzam się z większością, zawiodłam się na filmie, a bardzo długo czekałam na premierę. Wielki plus za zdjęcia. Poza tym, flaki z olejem