Lubię takie filmy. Komentarz zrozumiały nawet dla dzieci, a dorośli mogą rozkoszować się świetną animacją 3D. Dodatkowo w tle muzyka Petera Gabriela. Scenariusz odpowiednio dawkuje napięcie - na walkę gigantów musimy poczekać prawie do samego końca. Jednak już od samego początku jest na czym oko zawiesić. Niektóre sceny nawiązują - może niezamierzenie - do klasyki kina. Weźmy chociażby stwora z długą szyją, wpływającego na ekran w pierwszej połowie filmu. Wypisz wymaluj imperialny niszczyciel z Gwiezdnych Wojen :) To, że gdzieś tam w tle przewija się Jurassic Park, Szczęki albo Finding Nemo, jest w tym momencie wręcz oczywiste.
Na mnie największe wrażenie zrobiły dwie sekwencje, nazwijmy je "abstrakcyjno - dydaktyczne". Pierwsza, gdy z poszczególnych warstw skalnych widzianych w przekroju (czyli z tego na czym pracują archeolodzy), wychodzą szkielety pradawnych zwierząt, ożywają i pokrywają się ciałem. Taka szybka retrospekcja ewolucji gadów morskich, wrażenie kolosalne. Ale jeszcze lepsza jest finałowa sekwencja ewolucji samej Ziemi. Poziom mórz podnosi się i opada, góry tworzą się i znikają, wulkany wybuchają i gasną, a lodowce pełzną po czym ustępują. Kiedy pod koniec filmu człowiek przyzwyczaja się do trójwymiarowości i już nie macha rękami do rybek wypływających z ekranu, ta scena i tak powala. Dawno nie widziałem w kinie czegoś takiego :)