No więc tak. Jestem zwolennikiem "amerykańskiego humoru", więc podszedłem do filmu spokojnie, z nastawieniem na parę dobrych akcji. Film oczekiwania spełnił. Było nieco śmiesznych momentów. Po obejrzeniu filmu po raz pierwszy, późno w nocy z bratem uznałem, że film ze względu na kilka dobrych akcji zasługuje na 5/6. Tylko jest problem. Niestety znajomi wpadli i oglądnąłem jeszcze raz. Na tyle filmików zaledwie parę zasługiwało na uśmiech. Większość była po prostu żałosna... Ogólna fabuła ssie. Wiem, że film miał być lekki i zabawny, ale reżyser kompletnie go olał. Czy tak trudno jest wymyślić parę krótkich, może troszkę zboczonych i śmiesznych sytuacji?