Na plus muzyka, ładne krajobrazy, egzotyka.
Nuda, nuda nuda. Jadą tymi rowerami, jadą, jadą, wysokość rośnie i nic z tej jazdy nie wynika.
Nie polecam.
Nie przesadzaj z tym trudem i niewiedzą, co będzie za rogiem. Syn może nie wiedział, ojciec już tak- pokonywał trasę któryś raz.
To, że ktoś chciał się zmęczyć podróżując, nie znaczy że musi z tego powodu męczyć mnie. Poza tym dla zdrowego człowieka jazda szosą na rowerze, to nie wyzwanie ponad siły. Czy nie wiadomo jaki trud. Nie przesadzaj.
Kolejna sprawa, to że ktoś podróżuje bardzo daleko i w niezbyt komfortowych warunkach nie oznacza że podróż jest ciekawa i obfituje w przygody i głębokie refleksje. Poczytaj sobie blogi podróżników. Najczęściej nie ma tam nic ciekawego.
Poza tym podróżowanie, pokonywanie swoich słabości, albo odnajdywanie siebie to już coś powszechnego. A i filmów o tym powstało sporo i lepsze. Dużo, dużo lepsze.
Nie jem chipsów. Popcornu też nie. Gdy oglądam film co najwyżej popijam go herbatką.
W filmie jest jedna jedyna dobra scena. Gdy ojciec próbuje kontemplować 7 szczytów. Pełen nabożnej czci dla majestatu przyrody czeka aż mu się objawią. Tymczasem przejeżdża robotnik na koparce. Genialne. Dla jednego objawienie, życiowy cel a drugi po prostu przejeżdża tędy co dzień do pracy.
Ok, mój błąd, może obcy człowiek.
Ale to nie powód byś zachowywał się wobec mnie w sposób chamski i przezywał mnie od emocjonalnych szyszek.
To, ze ktoś zrobił film o podróży rowerowej do Lhasy, nie znaczy że ja mam z tego powodu piać z zachwytu. Bo, moim zdaniem, nie ma nad czym.
No i muszę odszczekać. Popełniłem błąd niezbyt uważnie oglądając film. Właśnie obejrzałem powtórkę na Cinemaxie. Film wymaga skupienia. Rzeczywiście bardzo dobra pozycja.