jeden z mniej znanych i mniej cenionych filmow kurosawy. nic dziwnego, w koncu powstal tuz po wspanialym 'tronie we krwi'. skromna, nakrecona w zaledwie trzy dni (!) opowiesc o grupie biedakow mieszkajacych w slumsach nijak mogla konkurowac z wielkim historycznym widowiskiem. mimo to 'donzoko' jest filmem rownie dobrym, jezeli nie lepszym. za cala scenerie obrazu sluzy obskurny dziedziniec i kilka nedznych domostw wokol niego. wszystko to zlokalizowane pod wielkim, kamiennym murem, na tytulowym dnie. zarowno scenografia jak i postaci bohaterow: zlodzieja, prostytutki, aktora, pielgrzyma, gracza, przypominaja sztuke teatralna. ale trudno w tym przypadku mowic jedynie o teatrze w kinie, brak tu jakiejkolwiek umownosci, fabula uderza swoim realizmem. kurosawa w losy grupy biedakow wplata uniwersalne pragnienie lepszego zycia. i pomimo, ze film zakonczy sie przewrotna tragedia poniekad wszystkich bohaterow, calosc niczym wczesniejszy 'rashomon' czy 'ikiru' przepelnia duch humanizmu, wiara w czlowieka. nawet wspaniala, chociaz samotna deklamacja bylego aktora, daje widzowi sygnal, ze nigdy nie jest za pozno by zaczac zycie od nowa.