Dalekie echo wspaniałego "A hard day's night" tegoż reżysera. Film pretekstowy, po prostu bez fabuły (w odróżnieniu od jego poprzednika). Kolory też mu nie służą (Beatelsi tylko w czerni i bieli:) No i nudny.
Tylko dla piosenek i humoru, a to zdecydowanie za mało.
Zresztą, po co ja to piszę - fani i tak obejrzą. W końcu sam też to zrobiłem:)