PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30673}

Nakarmić kruki

Cría cuervos
7,9 14 057
ocen
7,9 10 1 14057
8,2 20
ocen krytyków
Nakarmić kruki
powrót do forum filmu Nakarmić kruki

Film "Nakarmić kruki" opowiada historię widzianą oczami małego dziecka. Reżyser po mistrzowsku zadbał właśnie o to, by uwydatnić tylko to, co widziała Ana.
Dlatego film wciąga widza, zmusza do obserwacji, przemyśleń i ciągłego wysilania percepcji. Dramatyzm historii wzmacniany jest niejako z dwóch poziomów-z perspektywy małej Any,naocznego świadka okrutnych zdarzeń, jak i Any dorosłej, niepewnej siebie, nieszczęśliwej, szukającej punktu zaczepienia dla rozrachunku z własną przeszłością introwertyczki.

użytkownik usunięty
Mysz_kinowa

No nie wiem, ale chyba obejrzeliśmy zupełnie różne filmy. Po dobrych ocenach z chęcią po niego sięgnołem no i się niestety rozczarowałem. Poza kilkoma scenami, które robiły większe wrażenie film jako całość wyszedł średnio. Bardzo dobra scena jak matka Any wije się wręcz agonalnie z bólu. Sam miałem okazje widzieć chorego na raka tuż przed śmiercią i ta scena wyglądała wręcz dokumentalnie w swoim realiźmie. Inna dobra scena to jak ojciec Any wraca do domu i widać, że już na tym etapie nie jest zainteresowany żoną i ona go w gruncie rzeczy nie obchodzi. Kobieta rzuca mu sie na ramiona, kiedy zniechęcony nie próbuje się dowiedzieć o co jej chodzi a ona mówi "chcę żebyś mnie kochał". Ten moment był bardzo szczery. Realizm przeżyć dziecka jest naciagany chyba że autor chciał przez czyny Any wyrazić jakiś symbol, ale jeśli tak to niezbyt to wyszło moim zdaniem. Widze to tak: Dziecko karze ojca za to, że nie kochał matki. Ana, która otruwa - a raczej jej się wydaje, że otruła- własnego ojca nie przekonuje, bo taka dziewczynka nie była by do tego zdolna. A jeśli ma to być symboliczny rozrachunek dziecka z "okrutnym" swiatem dorosłych to zabrakło tu tego oktutnego śiwata. Są tam owszem namiętności i niezrozumienie poczynań dorosłych przez dziecko i ich zakłamanie, ale nie wykracza to poza standardowe sceny obyczajowe. Do tego zupełnie nie czuć cierpienia dzieci z powodu utraty rodziców w tym filmie. Poza jedną sceną, kiedy Ana w nocy woła matkę to nie widać nic po tych dzieciach. Kiedy gosposia szykuje dzieci na pogrzeb ojca wydawało mi się, że te dwie dziewczynki(no przyznam się że ta najmniejszą miałem za chłopca, aż do momentu kiedy to stało się jasne że to dziewczynka)to są kuzynki Any i nie pomyślałbym, że tak mogą się zachowywać dzieci idące na pogrzeb własnego ojca. Najmniejsze dziecko zawraca głowe o pierwszą komunie, najstarsze też jakoś nieadekwatne w swoim zachowaniu.
"Dramatyzm historii wzmacniany jest niejako z dwóch poziomów-z perspektywy małej Any,naocznego świadka okrutnych zdarzeń, jak i Any dorosłej, niepewnej siebie, nieszczęśliwej, szukającej punktu zaczepienia dla rozrachunku z własną przeszłością introwertyczki." Ana dorosła pojawia się wręcz sporadycznie by jakkolwiek wzmacniać cokolwiek. Ten element filmu mógłby być zupełnie pominięty. Do tego dorosłą Ane gra ta sama aktorka co jej matke i ten zabieg nie ma żadneg konkretnego efektu w moim odczuciu. Dodatkowo za mało mamy tej dorosłej Any w filmie, żeby móc cokolwiek powiedzieć jaka jest jako dorosła, i jak wpłyneło na nią dzieciństwo. Do tego zupełnie nie trafiony w całym obrazie jest motyw śmierci. Dzieci bawiące się w chowanego i potem padające jako martwe- wydało mi się to robieniem strasznie na siłę jakiegoś metafizycznego czy psychologicznego przekazu. Natomiast babcia, która tak przez chwilę pragnęła smierci, którą defacto chciała jej umożliwić ta dziewuszka jest moim zdaniem jakby nie z tego filmu. Do tego motywy działań Any kolejny raz są niejasne. Nie widze w tym filmie niczego co by mogło odpowiedzieć dlaczego mogła by ona chcieć pomóc umrzeć własnej babci. Jako mała dziewczynka nie jest w stanie pojąć tęsknoty starego człowieka u progu śmierci, któremu pozostały tylko wspomnienia -to jest kompletnie nieautentyczne psychologicznie. Do tego symbolika tcy kurzych łapek w loduwce. Co miały by one oznaczać? Ręce mi opadają jakbym miał na to odpowiedzieć. Na koniec największy mój zarzut wobec filmu. Dzieci, które są elemantem centralnym tego filmu nie wzruszają. Hipnotyzująca aktoreczka grająca Ane nie daje nic. Śliczna dziewczynka wzięta tylko poto by przykuwać uwagę i tyle. Do tego pod koniec kolejny bezsens z próbą zabicia ciotki, a potem dzieci idą do szkoły i koniec filmu, napisy(moim zdaniem najlepsza część obrazu taki impresyjny rzut oka na skompane w hiszpańskim słońcu miasto) Zaczynając oglądać bardzo byłem entuzjastycznie nastowiony, ale niestety nie wyszło. Moja ocena filmu to: wiele dobrych scen traktowanych z osobna, ale jako całość nietrafiony.

użytkownik usunięty

"Taka dziewczynka nie była by do tego zdolna" - tutaj mogłabym się co nieco spierać. Nie jesteśmy w stanie nigdy przewidzieć jakich czynów ktoś może się kiedykolwiek dopuścić. Możemy pozostawać w tej kwestii tylko w sferze przypuszczeń. Ana, tak miła i rezolutna dziewczynka, która rozumie o wiele więcej ze świata dorosłych niż oni śmią przypuszczać, jednak pozostaje wciąż dzieckiem. Nie postrzega swojego czynu jako morderstwa, ojcobójstwa, raczej jako karę za śmierć matki. Jako, że nie postrzega tego jako ciężka zbrodnię, może świadczyć scena, gdy proponuje babci przysługę w odejściu z tego świata.

Zgadzam się z przedmówcą, iż trudno zauważyć u dzieci chociażby większy żal po stracie matki, oprócz tej jednej sceny gdy Ana woła Ją w nocy. Ja pójdę o wiele dalej, czym narażę się zapewne fanom talentu Geraldine Chaplin:) W Jej roli również nie zauważyłam większej i głębszej relacji z dziećmi. Brakowało mi tam szczerości i prawdziwości. Chyba najbardziej autentyczna była Rose:)

Czy ktoś zrozumiał symbol kurzych łapek w lodówce? Będę wdzięczna za sugestie:)))

Mimo wszystko uważam, że film jest bardzo dobry, posiada niesamowity i niepokojący klimat, a symbolika pozwala szukać ciekawych rozwiązań.

ocenił(a) film na 10

"Zgadzam się z przedmówcą, iż trudno zauważyć u dzieci chociażby większy żal po stracie matki (...)"

Myślę, że to bardzo niesprawiedliwe i wyjątkowo nietrafione stwierdzenie. Czy każde dziecko ból po stracie matki musi uzewnętrzniać? Dzieci często zamykają się w sobie, przeżywają tragedię na swój sposób. Jeśli oczywiście już rozumieją, czym tak naprawdę jest śmierć...

ocenił(a) film na 10

Myślę, że te łapki mają związek z tą fascynacją Any śmiercią, wszystko jej się z nią kojarzy, nawet te kurze łapki.

użytkownik usunięty

W tej długiej wypowiedzi jest dużo trafionych uwag. Rzeczywiście istnienie fabuły było
chyba dla reżysera problemem niż jakimś elementem języka filmu, który można wykorzystać,
żeby coś wnosił. Garść obrazów o wiele efektowniej prezentowałyby się, gdyby zachowano w
nich konsekwentny chaos. Dorosła Ana próbuje to jakoś narracyjnie powiązać, ale
nieudolnie i jej wątek jest zupełnie porzucony w którymś momencie filmu i nie wiemy po
co nam o tym wszystkim opowiada, kim jest teraz, jak się zmieniła. Zabieg z tą samą
aktorką nie tylko nietrafiony, ale i irytujący w czasie oglądania.

Nie zgadzam się co do dzieci - realizm i chłód ich przeżyć był niezbędną perspektywą.
Nie przeżywają aż tak śmierci, bo w ich świecie nie istnieją rzeczy ostateczne (rodzice
nadal istnieją). Ich rzeczywistość to w dużej mierze wyobrażenia, sny, zabawy, w których
świat dorosłych został zupełnie oswojony. Dzieci są świadkami zdrad, śmierci,
cierpienia, kłótni i przesiąkają tym. Ta cała rzeczywistość to plastyczna masa, która
nagina się do praw ich dziecięcych wyobrażeń, nie robi wrażenia, co najwyżej wprawia w
stan koszmaru sennego: męczy i smuci.

W konsekwencji "morderstwa" Any oczywiście są możliwe, a nawet im młodsza, tym bardziej,
bo starsze dzieci mają większą świadomość, czym jest śmierć.

Co do okrutnego świata - wcale nie miał być okrutny, miał być typowy. Zło to skrajność i
wymaga wyłonienia się dobra, a stan pośredni to zepsucie, powolne gnicie, którym skażony
jest i świat i same dzieci. Nie da się z tym walczyć, samemu nie grzęznąc w bagno i to
pokazuje film.

Zresztą to nie jest tragedia tylko reguły życia. W dramatycznych filmach nadwrażliwe -
jak Ana - dzieci, zawsze "czują" co się święci. W życiu mógłbyś je odciągnąć od pożaru
domu i zająć lalką. W dramatycznych filmach krew matki wzbudziłaby strach, tu budzi
ciekawość. To są naturalne odruchy, co z tego że budzą w nas czasem chłodną odrazę,
jeśli są prawdą o człowieczeństwie? Z tego samego powodu dzieci "nie wzruszają" - ich
"zahartowanie" może mierzić, nie są niewinne, ale przez to bardziej wrażliwe. Niepozorne
sceny z krzykiem -mamo- to dowód, że te przeżycia są głęboko odciśnięte w ich
podświadomości, tak że zwykłe wspomnienie może wymknąć się spod kontroli wyobraźni i
przeobrazić w koszmarny lęk. Brak tego na co dzień pogłębia tylko wrażenie jakie robi
Ana w jedynej chwili zewnętrznej słabości.

"Nie widze w tym filmie niczego co by mogło odpowiedzieć dlaczego mogła by ona chcieć
pomóc umrzeć własnej babci. Jako mała dziewczynka nie jest w stanie pojąć tęsknoty
starego człowieka u progu śmierci" - tu się zgadzam, Ana pojmowała śmierć jako karę,
więc żeby móc zrozumieć ją jako ulgę, musiałaby pojąć złożoność śmierci, a do tego
człowiek dojrzewa i to często dopiero w wieku jej babci.

Kurze łapki to artefakt dzieciństwa jak "trucizna". Mogą symbolizować, że podświadomość
dziecka jest niezdrowo zaszpikowana obrazami okrucieństwa.

Moja ogólna ocena jest raczej pozytywna. Film niezwykle mocno skłania do myślenia.

ocenił(a) film na 8

"Ana pojmowała śmierć jako karę,więc żeby móc zrozumieć ją jako ulgę, musiałaby pojąć złożoność śmierci, a do tego człowiek dojrzewa i to często dopiero w wieku jej babci."

Karę? W takim razie świnka morska także musiała czymś zawinić. Ana traktuje zdychającego zwierzaka tak samo jak ciotkę, którą rzeczywiście chciała ukarać (scena kiedy myśli, że dodana do mleka trucizna była skuteczna).

Dziewczynka przeżywa śmierć matki. W obliczu tej śmierci zostaje pozostawiona sama sobie. Nikt niczego nie tłumaczy. Wszystko kończy się na samym fakcie. Nie rozumie umierania. Nie jest w stanie śmierci przeżyć i zaakceptować, a wszelkie uczucia związane ze stratą matki są w niej głęboko tłamszone.

Zaczyna, więc śmierć traktować jako pewną kolej rzeczy, zdarzenie, które rejestruje, w sposób pozbawiony emocji. W tym kontekście pyta babcię czy chce umrzeć. Nie dlatego, że rozumie jej ból... Jest starą, sparaliżowaną kobietą, więc dlaczego nie miałaby umrzeć? Bo przecież ludzie odchodzą. A co dzieje się potem? Nic, po prostu umierają.

ocenił(a) film na 8
Mysz_kinowa

Film jest rewelacyjny ze względu na swoją zwyczajność. Problemy Any, jej rodziców i pozostałych bohaterów występujących we filmie są zwyczajne. Cały dramatyzm filmu polega na prozie życia, które weryfikuje wszystkie ideały i marzenia. Poza tym myślę, że Ana wcale nie zabiła ojca. Była przekonana, że otruła ciotkę, ale się nie udało. Dlatego sądzę, że śmierć ojca była przypadkowa i stała się "szczęśliwym" zbiegiem okoliczności dla Any, która przekonała się o swojej władzy. A substancja nie mogła być trucizną, bo była przekazana przez matkę do wyrzucenia. Który rodzic każe małej, ciekawskiej dziewczynce wyrzucać śmiertelnie niebezpieczny proszek? Uważam, że matka tylko żartowała. W filmie porażają mnie słowa dorosłej Any, która mówi, że dzieciństwo to dla niej okres strachu i niepewności. To obudziło we mnie też takie zapomniane, nieprzyjemne uczucia z dzieciństwa, kiedy miało się wrażenie, że o niczym się nie wie i wszystko nas przerasta.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones