PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=847066}

Narwik

Kampen om Narvik - Hitlers første nederlag
5,7 4 505
ocen
5,7 10 1 4505
Narwik
powrót do forum filmu Narwik

Kiedy Netflix bierze się za jakiś film wojenny, z góry można założyć, że będzie to kaszana. Tak było przy ''Zapomnianej bitwie'', tak było przy ''Cieniach pod powiekami'' (tu przyznaję się, nie dałem rady obejrzeć tego badziewia do końca), a jak jest przy ''Narwiku''?

Interesujące jest to, że ostatnimi czasy Netflix stawia chyba na różnorodność w temacie i wypuszcza filmy z perspektywy mniej znanych państw biorących udział w wojnie: Holendrów, Duńczyków, teraz Norwegów. Byłoby to warte uwagi, gdyby... a, nie uprzedzajmy wypadków.

Film opowiada o losach norweskiego żołnierza Gunnara Toftego i jego żony Ingrid podczas niemieckiej inwazji na Norwegię w kwietniu 1940 roku. Jak głoszą inne strony, ''skupia się nie tylko na bitwach i potyczkach, ale również dramacie ludności cywilnej''.

Łał. Coś nowego. Wcale nie mieliśmy tego gazylion razy.

Tu muszę przerwać i ustosunkować się do - moim zdaniem dość śmiesznych zarzutów z polsko-patriotycznej części internetu, gdzie z oburzeniem komentowano, że Norwegowie w norweskim filmie ŚMIELI NIE POKAZAĆ Polaków.

Dlaczego Polacy krytykują Norwegów, kogo pokazują w swoich filmach? Polacy je sponsorowali? W ilu współczesnych polskich filmach wojennych widzieliście jakikolwiek ukłon w stronę obcokrajowców? Bitwa o Narvik to nie byli tylko Polacy. Ba, Polacy nie stanowili tam nawet większości, a tylko 20 % sił walczących po stronie Aliantów. Aspekt ten wyjaśnię jeszcze poniżej.

Bitwa o Narvik wiosną 1940 roku była arcyciekawą bitwą. Po pierwsze dlatego, że Niemcy w niej przegrali (i była to ich pierwsza porażka w walce z zachodnimi Aliantami), po drugie, że w tej bitwie było wszystko. Były więc desanty spadochronowe, dramatyczne walki morskie, ataki dywersantów, marynarze walczący w charakterze piechoty i ataki czołgów. Chyba najbardziej widowiskową odsłoną tej bitwy była zagłada flotylli niszczycieli komandora Friedricha Bontego w dwóch bitwach z Royal Navy. Wraki niemieckich okrętów są do dzisiaj ikoną tej batalii.

Tymczasem film Netflixa jest bardzo kameralny: w większości scen na ekranie mamy tylko po kilka postaci - głównych bohaterów i paru statystów na dalszych planach. Scen grupowych jest jak na lekarstwo. Do batalistyki przejdę niżej. Samo to powoduje, że film daje wrażenie teatralności i niskobudżetowości. A to samo w sobie jest śmieszne, bo film kosztował 80 MILIONÓW (!!!) koron norweskich (w przeliczeniu - ok. 35 mln złotych).

Oczywiście, nie same sceny grupowe budują klimat, bowiem, jak pokazuje przykład estońskiego ''1944'' można zrobić dobry film nawet nie angażując setek statystów. Ale w ''Narwiku'' problem jest taki, że jest on...

...zwyczajnie NUDNY.

Obserwujemy losy kilku osób, czyli wspomnianego małżeństwa + kilku pobocznych postaci, tak istotnych dla fabuły i dobrze skonstruowanych, że dwa dni po seansie nie pamiętam ich imion i nie umiem nic o nich powiedzieć. Duża część seansu to zimowe norweskie plenery - trzeba przyznać, że ładnie pokazane - a reszta to wnętrze narwickiego hotelu. Nawet główni bohaterowie są skonstruowani raczej średnio - nie poznajemy ich historii, obserwujemy tylko ''tu i teraz''. Nie pomagają dialogi, dość oszczędne i zdawkowe.

Osią fabularną filmu miały być rozterki Norwegów co do traktowania Niemców. Widać to głównie z perspektywy Ingrid, która musi wybrać, czy ma ratować życie rannego syna, czy wydać ukrywających się Brytyjczyków Niemcom. Owi Brytyjczycy nagle z dyplomatów przeistaczają się w superszpiegów i informują Aliantów o pozycjach niemieckich. Ten aspekt fabuły jest wyjątkowo dziwny, bo nic takiego nie miało miejsca.

Ale co tam postaci i statyści, najważniejszy aspekt to SCENY BATALISTYCZNE.

Znowu wrócę do zarzutów z polskiego internetu, że Norwegowie MIELI CZELNOŚĆ pokazać ''kolaborujących z Niemcami Francuzów''. Problem w tym, że w Narviku po stronie norweskiej walczyła francuska 13. półbrygada Legii Cudzoziemskiej, która w walce poniosła dużo wyższe straty od Polaków. Była to jednostka od początku do końca wojny walcząca po stronie Aliantów, od Narviku przez El-Alamein, po Alpy Francuskie. Wbrew nazwie, większość jej personelu stanowili Francuzi. Za nazywanie ich ''kolaborantami'' weterani tej jednostki waliliby po pyskach - i mieliby w tym 100 % racji.

Na marginesie, to akcja filmu toczy się z zupełnie innej strony, niż walczyli Polacy - po północnej stronie Ofotfjordu. Nic dziwnego, że ich nie pokazano, zwłaszcza, że Polacy nie współdziałali z Norwegami.

Problem jest taki, że w filmie o bitwie o Narvik... pokazano bardzo mało bitwy o Narvik.
Tak jak wszystko, tak i sceny batalistyczne są kameralne. Widzimy na ekranie wymiany strzałów między oddziałami wielkości co najwyżej drużyny, rzadziej plutonu. Scen jest tych zresztą niewiele - właściwie to tylko dwie. Są one takie same jak reszta filmu - niemrawe i NUDNE. Jedną z nich jest wysadzenie przez Norwegów mostu kolejowego, a drugą walka w okopach, i tylko ta druga pokazuje jako-taki pazur. W filmie nie pokazano ani walk o miasto, ani scen przebijania się Niemców z okrążenia.

Tu muszę dodać, że nasz główny bohater jest wyjątkową ciamajdą, bo w filmie... raz za razem GUBI BROŃ. Serio. Gość w trakcie 90 minut zgubił cztery karabiny. A może on tak specjalnie i tylko udawał, że jest taki antyniemiecki, a za pazuchą nosił zdjęcie Vidkuna Quislinga i sabotował norweski wysiłek wojenny?

Bardzo irytujące w filmie są przeskoki czasowe, które przypominają przewijanie na podglądzie. Jest scena, kilka dialogów, cyk, czarny ekran i wielki napis ''CZTERY TYGODNIE PÓŹNIEJ'', ''TYDZIEŃ PÓŹNIEJ'' itd. A co bohaterowie robili przez ten czas? Ma się przez to wrażenie, że film jest pocięty na kawałki i skrócony. Trudno z tego powodu cokolwiek więcej o nim powiedzieć, bo nie da się komentować czegoś, czego nie ma.

Ogólnie w filmie brakuje sporo kontekstu. Nie przedstawiono dobrze ani przyczyn niemieckiej inwazji na Norwegię, ani skutków bitwy o Narvik. A te ostatnie były bardzo istotne. Podczas bitwy i ewakuacji oddziałów alianckich Narvik został dokumentnie zniszczony i utracił swoją zdolność przeładunkową sprzed wojny. Naprawy portu zajęły Niemcom pół roku, ale nie odzyskał on już swojej przepustowości. Co więcej, bitwy morskie pod Narvikiem mocno przetrzebiły Kriegsmarine, obnażając jej niezdolność do przeprowadzenia planowanej inwazji na Anglię. Nie wspomniano także, że ogromna flota norweskich tankowców zasiliła Aliantów, wydatnie wzmacniając zdolności transportowania zaopatrzenia przez Atlantyk. Nie pokazano też skomplikowanej sytuacji Norwegii, poczynając od partii Nasjonal Samling, istotnej przecież w tej historii.

Film kończy się... z czapy. Główny bohater ni stąd, ni zowąd zrzuca mundur, bo tak, i dołącza do ewakuujących się mieszkańców miasta. Nikt go nie pyta, czemu nie walczy, nikt nie szuka. Po prostu wchodzi sobie na statek z żoną i synem. Jest to tym dziwniejsze, że Norwegowie do samego końca przeprowadzali kontrataki na Niemców (ostatni 5-6 czerwca 1940 roku), osłaniając aliancką ewakuację, a norweski rząd planował nawet... ogłoszenie północnej Norwegii neutralną.

Podsumowując, ''Narwik'' to film typowy dla Netflixa. Ładny wizualnie i emocjonalny, ale przy tym fabularnie i merytorycznie pusty. Jest to zwyczajnie film o niczym. Opowiada jakąś tam historię, która z powodzeniem mogłaby zostać osadzona w dowolnym konflikcie i w dowolnym miejscu. Dobrze, że pokazano wysiłek wojenny Norwegów - lekceważony w wielu krajach, m.in. w Polsce - ale zrobiono to ''na pół gwizdka''. Jestem zdziwiony, bo Norwegowie kręcą raczej dobre filmy wojenne, na czele ze świetnym ''Kongens nei'' z 2017 roku, opowiadającym o kampanii norweskiej z perspektywy króla Haakona VII. Tym razem jednak im się nie udało i film ''Narwik'' jest po prostu stratą czasu. Jest to jeden z NAJGORSZYCH filmów wojennych, jakie widziałem.

ocenił(a) film na 5
andrzej_matowski0

Świetnie opisane. W przedmiocie batalistyki dodałbym jedynie, że sama akcja zdobycia przez Niemców fiordów norweskich (kto czytał Pertka ten wie) mogłaby stanowić bazę do filmu, ot chociażby zatopienie przez Norwegów krążownika Blucher z ukrytej wyrzutni torped ("Halo Hans! Za chwilę wpłynie przed wasze wyrzutnie tłusty kąsek"), po uprzednim ostrzelaniu go z (również ukrytej) baterii dział (co spowodowało, że okręt paląc się płynął przez fiord i stanowił wyraźny cel). Zagłada flotylli niszczycieli niemieckich to propsy dla HMS Waspite. Co do samego filmu, to konkluzja jest jedna - nie należy/nie powinno się/kategorycznie zabronić robienia niskobudżetowych filmów o wojnie (jakiejkolwiek) i nieważne czy robi je Netflix, TVP, TVN, BBC czy CANAL +. Clue robienia takich filmów jest rozmach i efekty, ergo pieniądze.

Denny_Crane

Tak tylko wspomnę, żeby nikt się nie pomylił - zatopienie ''Bluchera'' miało miejsce w Oscarsborgu na południu Norwegii, a nie w Narviku.

ocenił(a) film na 8
Denny_Crane

Wątek gejowski oczywiście nie unikniony

Catullus_2

Idiotyczny komentarz oczywiście nieunikniony.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones