Wstęp z Marry Shelly wg mnie całkiem udany, a reszta filmu - świetna. charakteryzacja, efekty - miodzio. Fabuła - zaskoczyła mnie, zupełnie czego innego się spodziewałem. miejscami zaskoczenie było pozytywne, miejscami nie. Sceny takie jak nauczanie Franka mowy były wprost genialne. Film jak dla mnie lepszy od części pierwszej - bardziej dopieszczony, bardziej rozbudowana fabuła., więcej muzyki... jest po prostu więcej i lepiej. jest... DUŻO DOBRZE :D
Tylko jaka narzeczona? Przecież narzeczoną Frankenstiena to była Elisabeth! A naszej pani potwór, której wygląd był wprost piorunujący, było zdecydowanie za mało. Skoro już stworzyli taką piękną damę, mogli dać jej więcej czasu na ekranie.
PS: w iluzjonie wyświetlili wersję trwającą niespełna godzinę! WTF?
Jeśli chodzi o "Powrót Frankensteina" to nie ma żadnego błędu - pod takim właśnie tytułem film był wyświetlany w polskich kinach przed wojną.
Jako remake faktycznie niezwykły – głównie dlatego, że w ogóle jest jakiś powód by go obejrzeć (w przeciwieństwie do pierwszej części). Zasady kontynuowania historii są naciągane, ale to pozwoliło na stworzenie kilku naprawdę klimatycznych scen (początek i najazd na zamek podczas burzy, przyjście doktora Pretoriusa) oraz jednej dobrej (przyjaźń monstrum i niewidomego – urocze!). Historia nadal jest bzdurna, bo Frankenstein tym razem próbuje zmajstrować dziewczynę dla swojego monstrum. Ale że monstrum do ładnych nie należy, nic z tego nie będzie.
Raz się przejąłem faktem, że monstrum jest sam i wszyscy go nie lubią – to było w scenie w lesie.