To mógł być niezły film gdyby reżyser zdecydował się na jakąś jednorodną drogę i był jej wierny. A tak to całość się rozłazi, ni to śmiesznie, ni to mądrze, ni to prawdziwie. I jeszcze na koniec dostajemy piękny happy end z tezą i wszystko gra, dla mnie raczej buuczy....
JJ powinien skoczyć na końcu. To by była esencja prawdziwego życia, a nie piękna opowiastka, że w życiu zawsze się ułoży i wszyscy będą szczęśliwi.
Zgadam się, pomysł niezły i film do połowy intrygujący. Im dalej tym większy banał. KOncówka tak słodko-amerykańska aż mdli ...