Historia dziewiętnastowiecznego australijskiego banity okiem "młodego gniewnego", Tony'ego Richardsona. W roli tytułowej Mick Jagger, partnerować miała mu Marianne Faithfull, ale przesadziła z depresją. "Ned Kelly" nie zyskał w momencie premiery zbytniej przychylności ze strony krytyki, nie porwał tez publiczności. Główną winą za to obwiniać należy przeciętny scenariusz, który nie odbiega zbytnio od doskonale znanego schematu awanturniczej opowieści o kolejnym Robin Hoodzie. Jej tonacja jest raczej lekka, jednak pozbawiona wdzięku, którym odznaczał się "Tom Jones". Głównym magnesem pozostaje więc udział Jaggera, który w owym czasie mógł przebierać w ciekawych propozycjach (jedną z nich była rola Alexa w "Mechanicznej pomarańczy"). Dla niego - bez cienia wątpliwości warto. Choć i tak chciałoby się, aby pokazał większy "pazur".