Bardzo słaby i trochę dziwi tak duża ilość pozytywnych recenzji. Brakuje ciekawej historii,
infantylne dialogi, generalnie w większej części przemęczyłem go niż obejrzałem z
przyjemnością.
Jest to dobry przykład źle wyreżyserowanego filmu, z genialnymi aktorami.
Na wikipedii można przeczytać, że za główny powód niepowodzenia filmu, podaje się, to, że
Martin Scorcesse podczas jego realizacji nadużywał kokainy i nie kontrolował improwizowanych
dialogów, to chyba jedyne sensowne wytłumaczenie, czemu ten film jest jaki jest.
Jedyne co dobrego mamy po tym filmie, to piosenkę New York, New York.
zgadazam sie - fajny musiacal
ale jako historia - kupy sie nie trzyma.. posztacie sa w ogole nie wiarygodne, po co oni ze soba byli...
Opierając się na autobiografii i książce Rozmowy Richada Schickela ( jest to bardzo rozbudowany wywiad), mogę napisać że Wikipedia troszkę się myli. Otóż Martin Scorsese był zawsze chorowitkiem. Miał słabe ciało a astma naprawdę dawał mu się we znaki. Kręcenie New York, New York zbiegło się w czasie właśnie z nawrotem przewlekłej astmy, przez co po nakręceniu tego filmu, trafił wyczerpany do szpitala. Wspominał też że jego znajomi poważnie obawiali się o jego życie.
Wierzę w jego słowa, bo stan jego zdrowia nie pozwalałby mu na duże eksperymenty z narkotykami. Martin Scorsese ma słabe ciało.