ujęła mnie absolutnie scena z kanapką. Złośliwe małpiszony...
Tak w ogóle to uważam to za jeden z lepszych filmów niemych w dorobku Coopera. Pośmiać się można oczywiście, że full tapeta na twarzy i brewki jak u panienki, ale jak na standardy tego okresu w jego filmografii, to wygrzebał z siebie wyjątkowo dużo męskiego charakteru. Bardziej nawet niż w 'Wirginijczyku'.