W zeszłym miesiącu obejrzeliśmy z żonką ”Samych Swoich”. Wczoraj przyszedł czas na ”Nie ma mocnych”, których obejrzałem bodajże tyle samo razy co pierwszą część trylogii - pewnie około dwudziestu. O ile ”Samych swoich” uważam, za arcydzieło polskiej kinematografii, to drugą część... lubię jeszcze bardziej. Ze względu na Anię i Zenka, sierzp tatowy, na emocje rysujące się na twarzy Wacława Kowalskiego i pastowanego kabana:). Znam ten film na pamięć ale chętnie do niego powrócę. 10/10