EDIT:
raczej typ co prowadzi TIRa, (ale nie jest kierowcą TIRa, sam tak twierdzi :) ) i cały czas prowadzi rozmowy z psem dingo oraz kretyńskie sensacyjno-humorystyczne sceny w stylu "Drużyny A" to tylko niektóre ze składników, które absolutnie nie pasują do poważnego thrillera.
jeśli miało być niepoważnie, to mogło by być śmiesznie. a nie było.
po drugie, za mało tu zbrodni (nie ma jej prawie wcale), za mało Jamie, za mało sensu i suspensu. film miejscami robi się lekko nudnawy.
podsumowując film jest zbyt głupawy, a miejscami wręcz idiotyczny, ale warto obejrzeć, jeśli ktoś lubi filmy w stylu "terror na autostradzie", bo ma też niewątpliwie mocne strony. 5.5/10

Tak, tak...

?

To co uważasz za wady, ja uważam za zalety. Humor nie przeszkadza i nie kłóci się w tym wypadku z konwencją thrillera. Film podobał mi się w całej swojej formie. Jamie Lee nie było za mało biorąc pod uwagę jej ówczesny status panienki od horrorów. Utalentowanej, ale jednak. Gdyby było więcej zbrodni, dostalibyśmy w sumie kolejny przeciętniak. A tak mamy fajną historię, w której jest i śmiesznie i strasznie. Oglądając miałem wrażenie, że reżyser nie mógł się zdecydować czy pójść bardziej w stronę thrillera czy komedii. I wyszedł miszmasz. Ale wyszedł dobrze.

Spoko, trzeba było tak od razu pisać, a nie jakieś wykpiewające "tak, tak". Mi osobiście tak podobały się elemnty thrillera i jedyna zbrodnia, że chciałem więcej. Zaś humor, który normalnie bardzo lubię w tego typu filmach, tu wydał mi się zbyt infantylny. Niektóre sceny, tak jak psiałem, kojarzyły mi się z "Drużyną A" (którą lubiłem, ale to inna bajka). Mnie to osobiście raziło. Ale widzę, że (na fw) tylko ja mam takie odczucia. Nie mniej jednak mineło sporo czasu i nie pamiętam tak dokąłdnie tego filmu. Pewnie kiedyś go odświerzę, zobaczymy jak go wtedy odbiorę.

Zasadniczo się zgadzam. Również sporo się naczytałem, nasłuchałem i z miejsca wyrobiłem sobie zdanie, że to będzie nieprawdopodobnie genialne kino. Nie powiem, że się zawiodłem bo film był dobry, ale trochę zabrakło mi tego napięcia. Wstawek komediowych jakoś specjalnie nie dostrzegłem, a może raczej nie nazwałbym ich komediowymi, może bardziej groteskowymi, ale 'ha ha' momentów specjalnie tu nie uświadczyłem. Kino drogi tego typu powinno być przepełnione suspensem, a tu momentami wkradała się nuda. Nie na długo, ale jednak. Jamie Lee Curtis nie lubię, więc sumie się cieszę, że niewiele jej tu było. Przyjemny film, ale jak na australijską kinematografię z tamtego okresu, to niczym specjalnie się nie wyróżnia. 'Fair Game' to zdecydowanie nie jest.

Masz jeszcze ten film?

Ale kto?

Pytałem kangur_msc_CM

nie, ale wydaje mi się, że jak trochę poszperasz w necie, to go znajdziesz.

Ma swój klimat więc chętnie się do niego wraca, przynajmniej jako za tło dobre robi. Swój urok ma.