PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=865}

Niebiańska plaża

The Beach
6,8 94 249
ocen
6,8 10 1 94249
5,5 19
ocen krytyków
Niebiańska plaża
powrót do forum filmu Niebiańska plaża

1. Główny bohater nawiązuje kontakt z jakimś przećpanym psycholem który opowiada mu o jakiejś wyspie, a następnego dnia robi z siebie szynkę i tnie się we wszystkie możliwe miejsca - nawet do końca nie wiadomo dlaczego to zrobił, ale to nieważne.
Leo dostaje od niego w "spadku" mapę na ową wyspę, idzie drzwi obok gdzie mieszka para młodych francuzów i mówi "Chcecie jechać na wędrówkę i przeżyć przygodę i jechać na wyspę. Mam mapę którą zostawił mi przećpany psychol który rano się zabił?", a oni widzac go drugi raz w życiu mówią "Tak, chętnie, pojedziemy na wyspę, chociaż nie wiem po co mamy tam jechać, ale to nie ma przecież znaczenia" i zostają przyjaciółmi (cool)

2. Trafiając na wyspę wpadają na grupę uzbrojonych po zęby azjatów i plantację marihuany prowadzonej na wyspie na której potencjalnie nikt nie może mieszkać, bo jest pod ochroną. Nieopodal trafiają na osadę odciętej od cywilizacji - i zdaje się rozumu także - młodzieży, którzy wyznają zasadę uciekającego pokolenia. Nie przeszkadza im to jednak nic nie robić całe dnie oraz ćpać na potęgę, grać w plażówkę itp.. Prawdziwe pokolenie XXI wieku. Jedyny człowiek który "coś tam" robi to Kubs czy jakoś tak, który zdaje się zbudował całą tą osadę, bo reszta sprawia wrażenie jakby nie potrafiła zbudować szałasu (z Leo na czele).

3. Pewnego wyspiarza boli ząb. Za nic w świecie samozwańcza "szefowa" zabrania mu opuścić wyspę aby poszedł do dentysty ponieważ nikt nie może się dowiedzieć o wyspie itd., a domorośli stomatolodzy dokonują mu ekstrakcji zęba na żywica, a nasz Leo się z tego cieszy, bo to takie fajne i zabawne było. Parę dni później inny wyspiarz zostaje ugryziony przez rekina i ta sama pani "szefowa" mówi zabierzemy Cię do lekarza tylko nikomu nie mówi gdzie to się stało - jasne, rozgorączkowany, będący w szoku, pogryziony przez rekina człowiek, który nie za bardzo wie co się z nim dzieje na pewno dochowa tajemnicy, ale koleś którego bolał ząb już nie :D

4. No i perełka. Ostatnie sceny. Osadnicy siedzą na wyspie za zgodą handlarzy narkotykami pod warunkiem, że nikt więcej nie dowie się o wyspie itd. Sprawa się rypie, handlarze wpadają do osadników. I co robią? Każą im odpłynąć, bo ktoś zrobił mapę... Naprawdę? Serio? ok. 20 młodzieniaszków wypuszczonych z powrotem do domu może iść do gazety, radia, telewizji, zrobić przewodnik, narysować tuzin map, podając, że azjaci zrobili sobie z wyspy plantację narkotyków, ale to nic...najlepsza opcja w tej sytuacji to po prostu pozwolić im wrócić do domu :D

To tak na szybko. Nie wierzę, że zrobił to Danny Boyle....

ocenił(a) film na 4
darek_sith

...i ten cały przekaz w filmie, który podobno istnieje, a jednak zostaje zamaskowany przemiłą muzyczką i rozmarzonym uśmiechem Di Caprio na widok pamiątkowego zdjęcia z plaży całej zakłamanej społeczności...:/

ocenił(a) film na 10
Quorralina

Typowy nudny polaczek który żyje w szarym kraju zwanym polska a na wakacje najdalej gdzie był to w Portugalii albo innym nudnym kraju europejskim tego nie zrozumie nigdy. Jako podróżnik który przyjechał juz kilka kontynentów rozumiem wiele rzeczy w tym filmie jak np w punkcie 1 którego ty nie zrozumiesz

ocenił(a) film na 6
Hifiszymon

Punkt 1 jeszcze można zrozumieć, ale cała reszta, jak najbardziej trafna. To są absurdy, Panie Obieżyświat. Plantatorzy narkotyków, tolerujący jakąś hipisowską komunę na ich terenie? Serio? Równie dobrze mógłbyś postawić posterunek policyjny na obrzeżach Juarez.

ocenił(a) film na 7
darek_sith

Niestety film ten jest dosyć średnią adaptacją bardzo dobrej i ciekawej książki, która w zupełnie inny sposób opowiada całą historię. Tak naprawdę jedyne co łączy film i książkę to 'wyspa' i imiona głównych bohaterów. Na potrzeby filmu mocno naciągnięto i przerobiono fabułę. Przykładowo - Richard jest Brytyjczykiem a nie Amerykaninem. Richard nie puka do drzwi francuskiej pary żeby pochwalić się mapą i zaprosić ich na wycieczkę tylko zostaje zagadnięty przez francuza na komisariacie... przyznaje niemrawo że człowiek, który popełnił samobójstwo zostawił mu mapę i że całą noc gadał coś do siebie o jakiejś wyspie. Richard nie ma ochoty drążyć tematu wyspy a już tym bardziej jej szukać. To francuska para namawia go na przygodę. W książce nie ma też ani jednej sceny erotycznej. Richard ani nie śpi z francuską dziewczyną (w której podkochuje się ale nic go z nią nie łączy), ani tym bardziej nie ma romansu z Sal. W ogóle to nie Sal jedzie z nim po ryż tylko inny koleś z wyspy, który zostaje jego przyjacielem. Cała końcówka książki też jest zupełnie inna. Długo by pisać... Może dlatego fabuła filmu sprawia wrażenie pustej, bo jest obdarta z wielu ważnych elementów. A szkoda...

ocenił(a) film na 5
PaulaP_B

Szkoda w takim razie, że i tą książkę spotkał taki los jak wiele innych dobrych, ekranizowanych książek - została pocięta, zmieniona przez scenarzystów i film z książką nie ma nic wspólnego. Mogłoby świetnie, wyszło po prostu banalnie i źle, taka papka dla nastolatków (chociaż widzę, że wielu dorosłych wręcz czerpie z niego inspirację bo chcą sami "stworzyć" taką bezproduktywną społeczność na jakiejś wyspie ;) )

ocenił(a) film na 7
darek_sith

Ja ten film widziałam wiele wiele lat temu i wtedy dałam mu 7 bo byłam młodsza i jakoś bardziej mi się podobał. Może wiek odgrywał tu rolę :-) Książkę przeczytałam z zeszłym tygodniu i postanowiłam ponownie obejrzeć film... dopiero teraz widzę, że ten film to taki komercyjny gniot :-)

ocenił(a) film na 8
PaulaP_B

To niewiele widzisz;)

PaulaP_B

podoba mi się jak mówisz że prawie wszystko pozmieniano przewracając fabułę i robiąc z dobrej książki durny film po czym jako pierwszy argument podajesz narodowość głównego bohatera. rozumiem jakby w oryginale był karłem murzynem albo coś... chociaż to wciąż tylko wygląd

darek_sith

Widac, ze nie byles w Tajlandii. Tego typu plantacje daja w lape wladzom by ich nie ruszano. Zgloszenie tego komukolwiek skutkowaloby jedynie przeniesieniem plantacji, wladze by nie przyznaly, ze to prawda. Co do chetnego wziecia udzialu w podrozy to nie trudno o takich kompanow w Tajlandii. Wlasciwie to bardziej sie oplacalo dac im tam mieszkac, bo wyrzuceni rozpowiadaliby na pewno. Z ciekawostek turysci ktorzy sa na overstay i sie poukrywali w `Tajlandii to nie bzdura, jednak wpadka takiego turysty konczy sie deportacja i banem na przyjazd na 10 lat.

oxnvnuho

Ad1. No tak wygląda Tajlandia między wędrującymi turystami. Sam kiedyś byłem namawiany żebym jechał na wyspę gdzie ona ma motel a nie gdzie ja planowałem pojechać... Ko Thang i Ko Samui... Tak tam wygląda rzeczywistość między turystami w większości w tym kraju, to nie Krynica Morska
Ad2 wszyscy na wyspie odkrywają, że desire od desire... Myślę, że sporo ludzi tego nie wie.
Ad3 nie odesłała z zębem a ciężko rannego mogłaby bo chodziło o życie człowieka z jednej a życie hipisowskiego raju z drugiej... Choć i tak postąpiła okrutnie bo w ratowaniu człowieka postawiła też inne cele jako bezwzględne warunki... Nadała sobie władzę, która zniszczyła w końcu społeczność.
Ad4 kino amerykańskie, nie spodziewaj się braku przerysowań.

Film oceniam na 8 bo fajny klimat ciepłego raju i problemy które nigdy nas nie opuszcza jeśli nie wiemy jak to działa

darek_sith

Najciekawsze już jest na początku, gdy w rozmowie z tym gościem, nabija się z niego, że ma coś z głową, ale na drugi dzień już chętny jest na wycieczkę i zupełnie mu nie przeszkadza to co zastaje w jego pokoju:) Akurat mnie nie dziwi, że to Danny Boyle, bo Slumdog to była kaszana. Jakieś oczojebne pokręcone ujęcia, a sensu w filmie brak.

Carlito78

Nie masz racji - większość scen w tym filmie jest boleśnie realnych i wie o tym każdy, kto podróżował po Azji (zwłaszcza Tajlandii) samodzielnie i niskobudżetowo z plecakiem, a nie był na wycieczce z Orbisem, czy innym biurem.
Przejechałem prawie całą Azję kontynentalną (choć nie tylko) dwa razy - raz lądem do Indii (przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran i Pakistan), które to Indie objechałem dookoła i wzdłuż i wszerz (w 2001r), a drugi raz, w 2005, lądem do Singapuru - przez Białoruś, potem z Moskwy do Pekinu Koleją Transsyberyjską, zakosami przez Chiny na południe do Hongkongu i potem z powrotem do Chin, potem przez Laos do Tajlandii, stamtąd do Malezji i Singapuru, potem z powrotem do Malezji, Tajlandii i Kambodży, z której do Wietnamu i przez cały Wietnam z południa na północ z powrotem do Chin i znów przez całe Chiny z południa do Pekinu i z powrotem Koleją Transsyberyjską do Moskwy.
To wszystko były kilkumiesięczne wyprawy, podczas których poznawałem niewyczerpany wręcz w swojej różnorodności katalog wszystkich ludzkich typów - kandydaci na przestępców - w towarzystwie których strach było spuścić oko z plecaka, rozmaici nawiedzeni - zarówno "gołodupcy" podobni mnie samemu (zmuszeni do kalkulowania każdego dolara), jak i dość zamożni, ale szukający wszelkiego gatunku przygód, czy wyznawcy new ageizmu, rozmaici ludzie w sposób
widoczny (dla mnie) zagubieni lub bardzo pewni swoich fałszywych wizji Boga lub świata. Młodzi i starzy, bogaci i biedni, mężczyźni i kobiety, bardzo wykształceni i półanalfabeci - wszystko we wszystkich możliwych kombinacjach. Stąd sytuacja, że gdzieś tam - w pociągu, autobusie, barze, hotelowym korytarzu lub nawet na ulicy, spotyka się grupka kompletnie obcych sobie ludzi i po 10 minutach rozmowy są już gotowi na najbardziej nawet szalone pomysły naprawdę mnie nie dziwi, bo widywałem to dziesiątki razy i samemu zdarzało mi się w takich sytuacjach znaleźć - oczywiście tylko do momentu, kiedy wyczułem, że mam do czynienia z naprawdę potencjalnymi czubkami, którzy mogą wplątać mnie w jakieś kłopoty. Sam nie podróżowałem tam z jakichś pobudek hippisowskich, new age'owych, czy w "poszukiwaniu samego siebie i sensu życia" i tym podobne bzdury. Po prostu chciałem zobaczyć trochę prawdziwego świata i przeżyć wielką przygodę, którą jest taka kilkumiesięczna podróż w nieznane, gdzie wszystko trzeba sobie planować i załatwiać na bieżąco, radzić w różnych sytuacjach, poznawać miejscowych ludzi bez żadnych pośredników w postaci pilota wycieczki, za którego plecy można się zawsze schować, gdy miejscowe realia przestaną nam się podobać.
Widywałem też różne dziwne zachowania policji, świadczące albo o bardzo głębokiej korupcji, albo jakichś dziwnych, niezrozumiałych dla mnie układach - np. w Bangkoku, gdzie normalnie jest surowy zakaz posiadania narkotyków, nawet ja, jako obcy tam w końcu włóczęga, po zaledwie dwóch dniach nie miałem już problemu z rozpoznaniem co najmniej kilkunastu dilerów, którzy dosłownie owieszeni woreczkami z dowolnymi narkotykami, paradowali po głównej ulicy turystycznej dzielnicy Khao San, dosłownie między umundurowanymi policjantami, którzy jakoś nie widzieli tego, co nawet ja widziałem okiem laika. Albo nie widzieli gości, którzy otwartym tekstem reklamowali sprzedaż wszelkiego gatunku fałszywych dokumentów, które obiecywali robić na zamówienie w ciągu kilku minut - oczywiście, można założyć zawsze, że byli to policyjnie prowokatorzy, polujący w ten sposób na jeleni. Tym niemniej, funkcjonowanie plantacji koki, maku, czy czegokolwiek, w sąsiedztwie (oczywiście kontrolowanym), czy to hippisowskiej komuny, czy jakiejś lokalnej wioski, czy nawet posterunku policji, czy wojskowych koszar, wcale mnie nie dziwi - kto opłaca się (dzieli zyskami) miejscowym watażkom (generałowie rozmaitych służb mundurowych, którzy są tam rzeczywistymi książętami i feudałami), może tam prowadzić właściwie każdy biznes, byle dotrzymywał zawartej z faudałem umowy co do zasad i płacił, ile się należy.
Także nie można oceniać bohaterów tego filmu naszymi kategoriami ludzi, którzy codziennie muszą wstawać rano do pracy i w drodze powrotnej robią zakupy w "Biedronce" - po świecie włóczy się naprawdę specyficzny gatunek ludzki, w różnych celach, czasem bez celu, wyrwani z rodzin, poobijani duchowo i moralnie, poszukujący łatwych podniet - to na początku, bo potem coraz silniejszych - nie myślących racjonalnie o jutrze, a przez to gotowych na właściwie każde szaleństwo - np, na przemyt narkotyków (nawet jeżeli grożący śmiercią lub przynajmniej dożywociem) - nawet zdając sobie sprawę z tego, że są kompletnymi amatorami, nie mającymi zielonego nawet pojęcia o procedurach kontrolnych na granicach, nie znających swoich reakcji na sytuacje stresowe (wytrzymanie wzroku celnika wypytującego o zawartość plecaka lub walizki) - mimo swoich widocznych gołym okiem braków predyspozycji do takich ryzykownych przedsięwzięć, odpowiednio podbajerowani, gotowi są rzucić się w przepaść. Potrafią reagować w sposób kompletnie nieprzewidywalny - jak w klasycznym stadium choroby dwubiegunowej - od skrajnej depresji, do szalonej euforii - i takich fikołków mogą mieć nawet kilka w ciągu jednego dnia. Dziś gotowi ci oddać ostatnią koszulę, a jutro poderżnąć gardło, gdyby mieli z tego wyciągnąć kilka dolarów - bo nagle potrzebują kasy na jakieś szaleństwo.

Tak - naprawdę w tym filmie nie dziwi mnie raczej nic - wiele z takich sytuacji (no może poza regularnymi strzelaninami - bo z towarzystwa, które mogło mnie do takich okoliczności zaprowadzić, zawsze się w porę wymaglowywałem) widziałem na własne oczy - w tym samobójców, ofiary przedawkowania narkotyków, handlu ludźmi, wszystkich typów oszustw, itp, itd. Mnie utrzymywała w poczuciu rzeczywistości i przyzwoitości wiara katolicka (nawet biorąc pod uwagę swoją niedoskonałość w tym zakresie) - jednak miałem w sobie jeszcze to oprogramowanie powstrzymujące od barbarzyństwa. Tymczasem ludzie Zachodu, to już w większości neopoganie, kierujący się już tylko instynktami fizjologicznymi, a od zwierząt odróżnia ich tylko pojemność mózgów, umożliwiająca wszelako dokonywanie zła przekraczającego możliwości najbardziej nawet dzikich zwierząt, które - w przeciwieństwie do ludzi - są mimo wszystko jakoś tam przewidywalne.

ocenił(a) film na 8
Liberwig

No niezły post, to chłopie przeżyłeś... Ja bym nie wytrzymał takich widoków (ofiar samobójstw) i innych akcji które opisałeś....

użytkownik usunięty
Liberwig

Ciekawy post. Zastanawia mnie jednak kto kupi narkotyki na oczach policji, skoro wiadomo, że za ich posiadanie grozi kara więzienia a nawet śmierci.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones