Zacznę od tego że film wizualnie dopracowany jest do perfekcji. Sprawia to że każdą scenę ogląda się z przyjemnością. Ukazany jest kontrast pomiedzy wielkomiejskim bogactwem a prowincjonalna bieda. I to właśnie ta bieda ukazana jest w sposób rewelacyjny. Ledwo wiazaca koniec z końcem liczna rodzina mieszkajaca w obdrapanym domu na odludziu. Czarny humor, zwroty akcji sprawiaja że film oglada sie z zaciekawieniem. Do tego mamy meksykanskie stereotypy i historie o wydobyciu zlota w ktorej terazniejszosc przeplata sie z przeszloscia. Film jest pelen czarnego humoru, rola babci jest najlepsza :)
Nie wiem czy wygląda to aż tak karykaturalnie, ale na pewno nie ma w tym filmie dużej przesady. W Meksyku masz ludzi dla, których wczasy w Europie to jak wyjazd do Łeby, a zakupy w Hermesie i wstawianie sobie silikonów to jak wypada do biedronki i dentysty. Z drugiej masz masy ludu gdzie, bycie analfabetą nie jest niczym niezwykłym i musisz bawić się w dilerkę.