Scenariusz nie powala - chora na białaczkę dziewczyna pragnie zrealizować listę rzeczy przed śmiercią. Jota w jotę jak w
filmie z Mandy Moore nawet chorobę dali tą samą. Nie oglądałem tego filmu ale po przeczytaniu opisu nie chcę oglądać tego
samego z inna obsadą.
Z jednej strony masz rację, wiele wątków podobnych ,ale zupełnie inna realizacja i z mojego pkt widzenia juz ze względu na ten fakt jest warty obejrzenia, poza tym Szkoła uczuć była kręcona parę lat wstecz, ten film w wielu aspektach jest bardziej unowocześniony, a wątek miłości i choroby uważam ,że równie poruszając co w w/w filmie, więc ja się pod nim podpisuję obiema rękoma, rozważ jego zobaczenie ,bo warto, pozdrawiam ;)
To jest zerżnięte z "Choć goni nas czas", a ten zaś film jest zerżnięty z niemieckiego "Pukając do nieba bram".
Faktycznie w "Pukając do nieba bram" też był wątek umierającego człowieka, który przed śmiercią chciał zobaczyć morze. Ale jak wspomniałem wyżej z opisu wygląda mi to nową wersję "Szkoły uczuć". Jak znajdę czas to porównam. Na razie kończę filmografię Audrey Hepburn ;-)
Nie zrozumiałeś chyba kolegi.
Porównał on ten film do "Choć goni nas czas" (a dopiero "Choć goni nas czas" do "Pukając do nieba bram"). W "Choć goni nas czas" masz nie tylko 'wątek umierającego człowieka, który przed śmiercią chciał zobaczyć morze', ale dwóch gości tworzących listę rzeczy, które chcieli zrobić przed śmiercią. Czyli dokładnie to co w omawianym filmie.
Tylko że "Szkoła uczuć" nie była filmem o chorej dziewczynie. "Szkoła uczuć" była filmem o magicznej przemianie zbuntowanego nastolatka, oprawionej amerykańskim patosem. Ten film jest o chorej dziewczynie.
Oczywiście film z Mandy Moore to opowieść o uczuciach i dojrzewaniu, ale jej choroba odgrywała w filmie nieposrednią rolę. Dziewczyna zdając sobie sprawę że jest nieuleczalnie chora izoluje sie od rówiesników, nie chce sie z nikim wiązać, bojąc się odrzucenia. A więc to jest film o chorej dziewczynie i tu się pozwolę z Toba nie zgodzic. Co do drugiego filmu, nie moge sie wypowiedziec.
Do Szkoły uczuć temu filmowi daleko. Tutaj dostajemy typową amerykańską zależność - po seksie wszystko odmienia się na lepsze. Pewnie, że można obejrzeć, ale patrząc chłodnym okiem film po prostu gra na emocjach wyciskając łzy. Reżyser tak się na tym skupił, że film gubi swój potencjał...