Gra świetnie jak prawie zawsze, ale reszta nie wygląda już tak ciekawie. Zawiązanie akcji jest wyraźnie naciągane. Jeszcze bardziej naciągane jest wyjaśnienie (główna bohaterka myślała, że jest w ciąży ze swoim chłopakiem, który zginął w wypadku pięć lat wcześniej, a okazuje się nim (czego ani ona, ani inne zainteresowane osoby nigdy się nie dowiedzą) jej opiekun prawny (niezły Brian Cox), na dodatek były policjant i to ten sam który odebrał zgłoszenie o wypadku, który wykorzystał ją, gdy była pod wpływem pigułki gwałtu. Dochodzi też do tego zabójstwo wypadkiem w domu, a świadkiem stojącego nad trupem żony byłego policjanta jest poruszający się tymczasowo o kulach brat zmarłego chłopaka, który po mężczyznę przyszedł na życzenie rodzącej nagle bohaterki, która koniecznie chciała, aby przy niej był. Co zaś ten robi, gdy widzi, że został dostrzeżony i jeszcze mężczyzna staje mu prawie przed nosem? Zamiast wsiadać do samochodu i jechać do szpitala, a w drodze bądź w szpitalu zawiadomić policję, zwiewa do lasu. 6/10 to maksymalna ocena, jaką mogę dać.