Moje pierwsze spotkanie z Prestonem Sturgesem i na pewno nie ostatnie. Żwawe tempo, dużo muzyki i czarny humor nie pozwalają się nudzić. Zazdrość i gniew spowodowane niewiernością małżonki, powodują u bohatera żądzę zemsty. Morderstwo doskonałe w stylu Hitchcocka? Przecież to zabawne. Godzenie się z losem i spojrzenie zdrajcom w oczy razem z lufą rewolweru? Dalekie od powagi. Choć przyznam, że chwilami było trochę za dużo slapsticku.
Tak na marginesie. Filmowy Sir Alfred dostaje niemal obsesji, żeby jego żona założyła pewną fioletową suknię. 10 lat później inny Alfred w swoim filmie będzie ubierał Kim Novak z nie mniejszą żarliwością. Takie małe spostrzeżenie.