Mistrz suspensu zaskoczył mnie bardzo swoim wprowadzeniem.."W przeszłości wyreżyserowałem dla Państwa wiele kryminałów.Tym razem chciałbym zaprezentować coś innego,ta inność polega na tym, że jest to historia z życia wzięta słowo w słowo.Proponuję Państwu film, jakiego nigdy jeszcze nie udało mi się nakręcić..."
Ten wstęp mistrza wprowadza nowatorstwo.Czarno-biały dramat od pierwszych chwil wprowadza muzyczne napięcie, które nas hipnotyzuje i zwiastuje coś złego, doskonale dozowane przez Bernarda Herrmana.
Banalna sytuacja małżeństwa Balestrero , ból zęba żony skłania Manny'ego do pobrania pieniędzy z polisy żony. Pracownica zakładu ubezpieczeń rozpoznaje w nim przestępcę, który napadł rok temu na ubezpieczalnię...
rozpoczyna się wyścig z czasem aby udowodnić, że Manny tego nie zrobił.Hitchcock podsuwa nam różne tropy poprzez np. okazanie świadków i tutaj mężczyzna w kapeluszu i płaszczu długim był potencjalnie podejrzany , czy percepcja wzroku zawodzi?, karteczki z tekstem i pomyłka w jednym wyrazie?, szukanie świadków do alibi Manny'ego znikają lub umierają?żona Manny'ego zaczyna wątpić w męża i popada w obłęd, tutaj zastosowanie kafkowskiej sytuacji.Napięcie narasta i niewinność bohatera wciąż jest dwuznaczna i prowadzi do zaskakującego zakończenia, takiego banalnego...
Bardzo dobry film, świetne aktorstwo Henry Fonda i Vera Miles...Polecam