Orlando Bloom jest naprawdę konkretny, z wiekiem nabrał charakteru i chętnie go w kinie akcji zobaczę częściej, ale nie jest tak dobry jak Aaron Eckhart, a sam film nie jest tak dobry jak "Rumble Through the Dark". "Red Right Hand" ma mocne momenty, potrafi być dosadny, ale na koniec jednak trochę charakteru brakuje. Brakuje krwi, potu, łez i znoju. To jak z tymi narodzinami konia z samego początku. Niby problem, ale mija chwila i załatwione. Nie widzimy jak bohaterowie się męczą, jak babrają się w płynach ustrojowych, nie widać nic jak konik wychodzi, tylko po chwili już sobie stoi i twórcy raczej nie robią nic, by to cierpienie ukazać na ekranie, choć Bloom stara się jak może.

Tu też mamy faceta po przejściach, który przez złowieszczą kobietę zmuszany jest znów wejść w ten syf, z którego chciał uciec. Ale "Rumble Through the Dark" miało tę autentyczność, którego ten film nie ma i to jest ten problem.