Wspaniałe imprezowe kino. Z kolegami nie raz mało nie pospadaliśmy ze stołków, a ja wręcz raz mało nie wyplułem swoich płuc ze śmiechu na tym filmie. To jest crap w najczystszej postaci. Mamy tu właściwie dwie linie fabularne, jedna z ninjami, którzy ukradli 3 części złotej statuetki, która daje nieśmiertelność; a druga to walka karateki Jaguara Jeden z mafią albo czymś takim. Jak te linie się wiążą? Yyyyy... Tak pod koniec Jaguar1 dzwoni do głównego dobrego wąsatego ninjy w moro i zwraca się do niego per "szefie", czy jakoś tak. Prawdopodobnie to faktycznie były dwa różne filmy, które sklejono razem, nawet nie starając się, żeby wyszło to przekonywająco. W każdym razie, w filmie dużo się dzieje (walka za walką, praktycznie), są w nim momenty, w których można się posikać ze śmiechu (jest ich nawet całkiem sporo), a ogólnie to cudo jest tak złe, że aż warto je obejrzeć z kumplami i obśmiać!

PS. Po tym cudzie zaczęliśmy oglądać jeszcze kolejny film Godfreya Ho, "The Ninja Squad". Znowu dwie linie fabularne. Jedna ze złym szalonym ninją, który zabija innych ninjów, żeby najlepszy ninja zgodził się na pojedynek z nim - tak, zamiast jechać do niego na początku on jeździ po jego kolegach... Gdzie tu sens? Do tego jeszcze wszyscy ninja wyglądają bardziej jak power rangersi, ale żebyśmy nie mieli wątpliwości kim oni są, każdy ma przepaskę z napisem "NINJA" :D A druga linia fabularna to już nie kino kopane, tylko jakieś zatargi mafijne (chyba) - w każdym razie dużo strzelają do siebie z pistoletów maszynowych i sensu w tym jeszcze mniej niż w akcji z ninjami. Niestety film nas zaczął niesamowicie nudzić jakoś w środku. W każdym razie, ja go nawet do końca nie obejrzałem, ale pewnie niewiele straciłem. "Ninja Terminator" był zdecydowanie lepszy.