Zdecydowanie dla sympatyków gatunku. Gdy będę chciał sobie obejrzeć jak w półtorej godziny wycina się pół populacji Japonii to odświeżę sobie japoński serial z lat 80-tych o Musashim Miyamoto. Co najmniej w połowie filmu zatęskniłem za klimatem Black Rain Ridleya Scotta, ale obejrzałem do ostatniej minuty bo mimo, że film jest jak komiks da się dotrwać do końca. Jak dla mnie 4/10.