Grupa weteranów z Wietnamu zjeżdża się do parszywej dzielnicy Atlanty, by pomścić śmierć kumpla z oddziału, zamordowanego przez członków gangu trzęsącego okolicą. Przy okazji charytatywnie podejmą się nauki samoobrony terroryzowanych mieszkańców...
Prawda, że brzmi jak straszna szmira? To nie przypadek: "Annihilators" to tania podróba kina akcji, w której jedno kuriozum goni drugie. Przyznać jednak trzeba, że film bywa naprawdę zabawny. Trudno wszak nie uśmiechnąć się pod nosem na widok wyjątkowo kiepskiego aktorstwa czy też wysłuchując koślawych dialogów. Wszystko stara się tu pozować na mocną, męską siekaninę (warto jednak zaznaczyć - z morałem), ale efekt, jaki osiągają twórcy jest wręcz przeciwny. Sporo (tak po prawdzie, to od cholery) powstało tego typu koszmarków w latach 80-ych, ten specjalnie nie wyróżnia się na ich tle, ale jeśli lubicie czasem sięgnąć po coś naprawdę nieudanego, to seans z twardzielami może wam przypaść do gustu. W kwestii "kwasu": 6/10 - jak dla mnie mogłoby być jedynie nieco więcej przemocy.