Ni to romans, ni to wyciskacz łez, głównie Diane Lane. W obsadzie jeszcze Rysiek Gira. Nigdy nie uwierzę, że chirurg plastyczny jeżdżący taką bryką jak on udał się na jakieś zadupie do kraju trzeciego świata, aby tam wraz z synem odpokutować błąd popełniony w sztuce lekarskiej. Za bardzo mi tu pachnie „harlequinem”. Ludzie żyjący w takim dobrobycie czy wręcz luksusie tak łatwo z niego nie rezygnują. Tragedia i nieprzybycie Gere na czas do oczekującej Lane typowo filmowe, tzn. potwornie naciągane. Cały ten wątek z wyrzutami sumienia skruszonego lekarza, szczera rozmowa z rodziną poszkodowanego pacjenta mnie niesamowicie śmieszy, bo wiem z autopsji, jak lekarze traktują swoich pacjentów i ich rodziny. Zakończenie filmu nijakie. (5/10)