...niemal identyczny w niektórych scenach, ale znacznie gorszy. Oryginał pokazywała stacja C+ i był rewelacyjny, taka groza plus Lars von Trier.
Przypadek podobny jak ze Zniknięciem Sluizera.
Bez przesady. Między oryginalnym "Zniknięciem", a hollywoodzkim remakiem jest ogromna przepaść, a Remake "Nocnego Strażnika" jest w porownaniu do pierwowzoru bardzo przyzwoity. Jak sam zauważyłeś, oprócz paru różniących się scen, większość jest po prostu skalkowana, te same dialogi, podobne kadry...tyle, że nakręcone przez lepszego operatora. Wersja hollywoodzka zrezygnowała z kilku rozluźniających atmosferę, zabawnych elementów jak np: scena z hostią w kościele, stawia bardziej na samo napięcie. W wersji amerykańskiej, zaś, Bordenal sposobem kręcenia niektórych scen nasuwa nam pewne(często mylne) tropy, automatycznie rozszerzając krąg potencjalnych podejrzanych, co było np: dla mnie zagraniem na plus. Aktorzy spisali się w obu produkcjach na mniej więcej wyrównanym poziomie, ale, jednak, stawiam lekko wyżej team McGregor-Brolin niż oryginalną dwójkę duńskich aktorów, reszta sprawuje się na równi. Za to sceny "po-zakończeniowe" nie podobały mi się w obu wersjach.