jakie to było złe! film o kolesiu, który przebiera się za zmarłą żonę i w nim (niej?) zakochuje się przyjaciółka zmarłej. jeszcze jest dziecko, mąż przyjaciółki i dramaty rodem z Almodovara, ale to bardzo nieudana imitacja Almodovara. najgorzej!
Chyba nie widziałaś wcześniejszych filmów Ozonea;) Rozumiem, że nawiązanie do Almodovara przez wątek transwestyty, ale to film, jak najbardziej w klimacie francuskiego reżysera i on lubi wprowadzać do fabuły elementy niewiarygodne/przesadzone. Oczywiście ze zmiennym skutkiem, bo jest też twórcą nierównym. Nie jestem fanem tego konkretnego tytułu, ale nie uważam, aby to był zły film. Pomijając dynamiczny aspekt scenariusza bardzo subtelnie przedstawił wątek cielesności bohatera, relacji między tym dwojgiem ludzi, ale też relacji ze zmarłą żoną/koleżanką. Według mnie to, co u niego cenne, to generalnie portretowanie kobiet i rodzaj intymności, którą nadaje swoim obrazom. Każda rola w tym filmie też jest świetnie poprowadzona i aktorzy idealnie dobrani. Durisa obserwuję od dawna, jest zwykle bardzo dobry, ale tu potrafił czymś zaskoczyć, a przy tym nie przerysował postaci. Dziewczynę znam jedynie ze średniego filmu "Sponsoring", ale tu ją zapamiętam. Pokazuje duży koloryt swojej postaci. Bardzo lubię, jak wprowadza muzykę i takie sceny niepotrzebne, które nie czynią akcji, ale są bardzo przyjemne dla odbiorcy.
Pełna zgoda:) Nie jest to film wybitny. Jest średni. Ale jedna scena wg mnie jest genialna. (Spojleruję)
występ w klubie drag queen. Surrealizm tej sceny. Tak bardzo wbrew naszym standardom i przekonaniom... Przekaz. Miłość i szczęście można zbudować wszędzie. Nawet na gruncie najdziwniejszym z możliwych. Pod warunkiem akceptacji własnej inności i tożsamości. Każdy z nas jest taką drag queen. Choć oczywiście nie dosłownie;) Świadomość tego wiele ułatwia i życie staje się prostsze;)
Po za tym, to również (a może przede wszystkim) film o przywiązaniu, przyjaźni i miłości...
Paradoksalnie ja lubię filmy o środowisku LGBT, bo w tym "gatunku" odnajduję dzisiaj więcej szczerości, bezpretensjonalności, a relacje międzyludzkie nie sprowadzają się do uproszczeń, zauroczeń, czy nawet seksu. Jeśli nie widziałeś to polecam np. "En soap". Myślę, że w jakimś sensie Ozone przestrzelił w swoim filmie w finale jednak sprowadzając bohaterów do sytuacji łóżkowej. Przez to sporo osób wypacza ogólny przekaz filmu, który wartościowy jest właśnie, jak zauważasz w ogólnych, uniwersalnych pojęciach przyjaźni i miłości. Ja bohaterkę widzę, jako zakochaną w swojej koleżance i te uczucia po jej braku ona przelała w "postać" męża. Mimo wszystko nie czuję w tym takiej perwersji, jaką inne osoby komentujące. Szkoda może, że reżyser może nie był do końca przejrzysty, ale też Ozone już nieraz miał różne bardzo specyficzne rozwiązania fabularne.
Ta scena w klubie...powala - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Poza tym, co urzeka, to piękna ścieżka dzwiękowa; nie wspominając o samym utworze wykonanym w klubie - cudo!
Zakochała się w kolesiu, który przebrany był za zmarłą żonę. Potem zaszła w ciążę - z transwestytą czy z mężem? ;o
Czemu odbieracie to tak wprost? To , że przyszły po córkę do szkoły znaczy tylko, że się dalej przyjaźnią.
Dla mnie oczywiste, że zaszła w ciążę z mężem. Wszystko między nimi było dobrze, ona by go nie zdradziła z Davidem - pociągała ją jedynie idea kontaktu fizycznego z Virginią=(niby) uosobieniem zmarłej przyjaciółki.
Swoją drogą film bardzo pokazuje jaka inna jest rzeczywistość na zachodzie - w scenie w klubie jest tam więcej transwestytów i nikt nie wytyka ich palcami. Po prostu dla nas jest to zaskakujący film bo opowiada o rzeczach, które są dla nas niezrozumiałe i rzadko akceptowane.
Ja też uważam, że zaszła w ciążę z mężem. Miała 2 razy okazję by zdradzić męża, a tego nie zrobiła. Mimo iż czuła jakiś pociąg do Davida/Virginii to się umiała opamiętać. A potem po wypadku ona i mąż wspólnie się wspierali i opiekowali dzieckiem, wyglądali na szczęśliwych, więc to ich zbliżyło. A z Davidem zostali przyjaciółmi i zaakceptowali jego odmienność. Tak ja to rozumiem.
Dla mnie film był trochę szokujący, bo tak jak powiedziałeś, nie jesteśmy przyzwyczajeni, nie stykamy się z tym na co dzień. Ale wg mnie każdego z nas uszczęśliwiają inne rzeczy, a dopóki nie robi tym nikomu krzywdy to w czym problem... Ja tam nikomu do łóżka nie zaglądam ;p
mam podobne zdanie do Twojego. bohaterka była zafascynowana swoją zmarłą przyjaciółką, to było widać jeszcze w scenach z ich dzieciństwa i młodości. być może pociągały ją kobiety, a być może tylko David/Virginia uosabiający zmarłą żonę. doskonale to widać w scenie w hotelu, gdy zapomina się, daje ponieść namiętności, aż nagle dociera do niej, że Virginia to jednak David. poza tym na początku filmu jest taka scena, gdy David opowiada jej, jak jego córeczka płakała, tęskniła za mamą, więc on wziął bluzkę żony - by poczuła jej zapach, obecność. w pewnym sensie Virginia była właśnie taką "bluzką" dla bohaterki, pomogła jej pogodzić się z utratą przyjaciółki, a finalnie - jak pokazuje zakończenie - stała się jej przyjaciółką.
masz racje. Pieknego, wartosciowe jest to, ze dzieki Ozonowi widz ma dostep do swiata, ktory poza ,,sala kinowa" jest dla niego niedostepny. Historia prosta, zwyczajna, sfilmowana w elegancki sposob. Sciezka dzwiekowa idealna.Akorstwo rowniez.
a te uporczywe zbliżenia twarzy Davida/VirginiI jeszcze bardziej potęgowały we mnie uczucie odrazy do tej żałosnej postaci.
Polecam obejrzeć "Mandarynkę" ;]
http://www.filmweb.pl/film/Mandarynka-2015-734556
:) Dziękuję ale aż tak tolerancyjna i ciekawa życia w dżungli nie jestem. Przeczytałam "Lubiewo" i na razie mi tego typu wiedzy wystarczy.
Ja nie mam zdania na temat gejów itp. A film obejrzałam, bo myślałam, ze jest zupełnie o czym innym, a w końcówce wyglądało na to, że stworzyli super transgenic rodzinkę, lub też na odwrót, można się tylko domyślać