Plejada aktorów młodego pokolenia plus weteran kina Martin Sheen przepisem na sukces? na pewno nie... dziwny film... niby coś się dzieje i nawet to "coś" jest dość istotnym i wielowarstwowym problemem, a jednak...? gdzie to napięcie i dramatyzm, które powinny towarzyszyć takim tematom? gdzie jakaś rozsądna motywacja działań bohaterów? w efekcie powstał typowo amerykański film, pełen sprzeczności, niczego nie wyjaśniający. A nie... przepraszam: nie bądź szczęśliwy, bo ktoś ci może pozazdrościć- to chyba jedyny wniosek jaki się nasuwa po obejrzeniu "nowego" Otella!