Mnie się to podobało. Sugestywna, teatralna reżyseria (z pominięciem kosza, rzecz jasna), perfekcyjnie typowo młodzieżowi i przekonujący Hartnett i Phifer; i to poczucie tragedii, uważam że znakomicie przeszczepione w naszą teraźniejszość, mnie wciągnęło i poniosło.
Chociaż, jakby się zastanowić - czy motywacja Hugo rzeczywiście była wystarczająca, czy Odin nie mógł po prostu pogadać z Michaelem, czy ludzie umierają od postrzału w nogę... Na pierwsze - wierzę, że tak, na drugie - wierzę, że nie, na trzecie - no cóż...