Oj, zdziwko zaliczyłem. Jako pierwszy leciał "Abyzou", który był wtórną, nielogiczną kliszą wypełnioną chamskimi jumpscares, ale był dobrze nakręcony. "Play Dead" był najlepszy z całego maratonu, daję mu 5/10. Głupi i ze śmiesznym zakończeniem, ale mega trzymał w napięciu. Ostatni był "Control" z dobrym pomysłem i fatalnym wykonaniem. No i jako trzeci... nieszczęsne "Oczy demona". Moja ocena mówi chyba sama za siebie. To nawet nie jest film, ze względu na często kiepską pracę kamery i chaotyczny montaż mogę to nazwać produktem filmopodobnym. Co niektórzy aktorzy coś tam nieźle grają. Ale kurde- tak pokaźnej ilości CHAMSKICH! jumpscare'ów nie widziałem już dawno. Niektóre straszaki wywoływały śmiechy i chichy na sali. Duszki i potworki z piwnicy wyglądają żałośnie, o klimacie możecie zapomnieć, a jeśli chodzi o sceny opętań... ojjj, tutaj zastanawiałem się, czy nadal oglądam horror, który trafił do kin choćby na maraton, czy może to jakiś improwizowany projekt szkolny, który dostał ciut większy budżet niż 2 marchwie i 3 cebule. Najpierw osobie opętanej robią się klasycznie czarne gały, potem zaczyna fruwać po suficie, potem w pewien sposób kogoś wykorzystuje, co wygląda po stokroć bardziej żałośnie niż brzmi, potem znowu lewituje, potem zmienia nosiciela, potem... kurde, jakbym miał wymienić wszystkie etapy tej pomyłki kinematograficznej chyba to zgubiłem się teraz już. Tak, to zdanie było tak składne jak ten film. O trzymaniu w napięciu nie będę mówić, bo go tu zwyczajnie nie ma. Raz się wystraszyłem! Nie jumpscare'a, ale pewnej sceny w barze, a konkretniej to jak się zakończyła. Zaraz jednak o niej zapomniałem, totalne głupoty i godne pożałowania efekty, oraz doklejona na ślinę ostatnia scena dobijają to "dzieło", a dedykacja i muzyczka na napisach końcowych zakopują trumnę w całości, bo do tej ów trumny wsadził się sam.