PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=394009}

Odbicie zła

The Brøken
5,4 5 725
ocen
5,4 10 1 5725
Odbicie zła
powrót do forum filmu Odbicie zła

Film jest niedokończony. Z luster wychodzą złe sobowtóry bohaterów, następuje niczym nieuzasadniona inwazja porywaczy ciał. Skąd? Jak? Dlaczego? Tego już nie wiemy. Reżyser stworzył klimat grozy, zagrożenia. Ogląda się z dreszczykiem, snując w głowie możliwe rozwiązania zagadki. Po czym następuje finał i nic nie wyjaśnia problemu. Skąd u Giny uczucie przerażenia i leku, skoro sama od początku jest po "podmiance", a jak widzimy sobowtóry mają świadomość bycia już kimś innym i raczej są wyprane z uczuć. Rozdygotana dzwoni do brata ostrzegając do przed niebezpieczeństwem, a w szpitalu patrzy na niego jakby chciał go zjeść (przypominam podmiana nastąpiła dużo wcześniej). Poza tym, dlaczego widzi samą siebie i śledzi samą siebie, skoro jej zwłoki leżą w mieszkaniu w łazience.
Były już filmy składające się z podobnych onirycznych obrazów, jednak w nich psychodeliczne wizje i następujące zmiany osobowości były czymś umotywowane: atakiem kosmitów (wspomniana inwazja) siłami demoniczno-piekielnymi (Mirros), albo były wynikiem majaczeń konającego mózgu, które mieszały bohaterowi myśli (Drabina Jakubowa, Stay, Mulholland Drive. A tu null, nothing, zero.
Oczywiście, któryś z was powie, że taki urok filmu, taka wizja reżysera. Nie wszystko musi się zgadzać, nie wszystko musi do siebie pasować. Ale to tak jakbym oglądał kryminał, w którym detektyw przez 1.5 godz próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa, po czym pod koniec zbiera w pokoju wszystkich podejrzanych i mówi, że nie wie kto zabił. Trach napisy końcowe. Tak mniej więcej jest z Odbiciem zła.
Film by się dało jeszcze obronić, gdyby te „zabójstwa” odbywały się w sensie metaforycznym; że np ludzie zabijają w sobie to co dobre, wartościowe, staja się automatami żyjącymi sztucznie w sztucznym świecie. Ale nie, tu morderstwa są nadzwyczaj fizyczne, dotykalne i nic ich nie dookreśla.
Pozdr.

ocenił(a) film na 5
profix

Mniej więcej to samo chciałem napisać na forum tego filmu, ale wystarczy że podpiszę się pod Twoją opinią;-)
Pozdrawiam!

jeti

Polecam poniższą recezję. Napisana jasno i przejrzyście - wiele wyjaśnia.
Pozdrawiam!
„Wielu boleje nad tym, Brutusie, że nie masz zwierciadeł, które mogłyby ci stawić przed oczy twą ukrytą wartość”
Juliusz Cezar, William Shakespeare


W wielu kulturach lustro uważane jest za przedmiot magiczny, dysponujący wieloma, nie do końca poznanymi mocami. Bardzo często wiązane jest z wróżbami oraz jasnowidzeniem zdarzeń przeszłych, teraźniejszych oraz przyszłych. Próbowano za jego pomocą kontaktować się ze światem niematerialnym, wielu dzięki niemu przywoływało duchy oraz zadawało im pytania. Jednak w bogatej i skomplikowanej symbolice lustra niezwykle ważne miejsce zajmuje znaczenie tłumaczące dwoistość, rozdwojenie czy ambiwalencję rzeczywistości. Lustro bowiem jest także zwierciadłem, jednak odzwierciedlając rzeczywistość w pewien sposób ją przekłamuje. Odbicie jest tylko na pozór tym samym co oryginał. Zamienia przecież prawą stronę z lewą. Dlatego Alicja Lewissa Carolla odnajduje po drugiej stronie lustra odwrócony świat. Dlatego patrząc na autoportret van Gogha z obciętym uchem zastanawiamy się, które właściwie sobie odjął? Wreszcie koniecznie trzeba wspomnieć, iż lustro w folklorze wielu krajów odbija wszystkie troski człowieka, jego emocje i uczucia. Według wierzeń różnych ludów, zwierciadło nie tylko odbija emanacje człowiecze, lecz także pochłania je, zatrzymuje i w szczególnych warunkach ukazuje na nowo. Czyżby więc lustro mogłoby być bramą do świata na pozór identycznego z naszym? Jeśli my, nawet tylko deklaratywnie, dążymy ku jasności, oświeceniu, dobru, ku czemu zmierzają istoty zamieszkujące „po drugiej stronie lustra”?
Nie bez kozery poświęciłem tyle miejsca symbolice lustra, ponieważ w niezwykle intrygującym filmie „The Broken” Seana Ellisa odgrywa ona kluczową rolę. Zwierciadło, znajdujące się praktycznie w każdym ludzkim domu, w powyższym obrazie stanowi nie tylko źródło namacalnego zła, nieodzownego elementu konwencji grozy, lecz przede wszystkim jego odbicie jest próbą wizerunku współczesnego, coraz bardziej oddalającego się od siebie, wielkomiejskiego społeczeństwa. Społeczna atomizacja w kulturze zachodniej nie jest nowym zjawiskiem. Człowiek, wpędzony w kierat konsumpcji oraz pojmujący wolność jako całkowity brak odpowiedzialności, przestaje czuć cokolwiek do innej istoty ludzkiej, przestaje jej być potrzebny, za to coraz bardziej zadowala się wirtualnym światem, efektownym, jednak będącym tylko imitacją prawdziwego przeżywania.

Atrapą, niewątpliwie, stało się z czasem życie rodziny McVey. Mieszkają w Londynie, betonowej dżungli, w której każdy pragnie żyć swoim samotniczym, wyzutym z niespodzianek, żywiołowości i empatii życiem. Do pierwszego nieszczęścia dochodzi podczas rodzinnego spotkania, na którym dwoje rodzeństwa - pracująca w klinice Gina i zajmujący się malarstwem Daniel – urządzają skromne przyjęcie z okazji urodzin ojca. Niespodziewanie pęka lustro odbijające przez cały czas trwania imprezy świętującą rodzinę. Po tym wydarzeniu goście szybko się rozchodzą. Zaczynają znowu żyć własnym, wypełnionym pracą życiem. Między Giną a jej chłopakiem, Stefanem, nie widać uczucia, gorących namiętności czy pożądania. Spotykają się wieczorem, rozmawiają, ale ich relacje temperaturą przypominają wymuszone, pełne formalizmu kojarzone związki brytyjskiej arystokracji. Podobnie rzecz się ma z Danielem. Artysta wstydzi się przed ojcem przyznać do tego, iż za jakiś czas będzie miał wystawę. Czuje jego rezerwę, by nie powiedzieć niechęć, do czynności stanowiącej jego pasję. Wstrząsem dla wszystkich okazuje się wypadek Giny. Podczas jazdy po londyńskich ulicach jej samochód zderza się czołowo z angielską taksówką. Zaraz po wypadku bohaterka nie potrafi przypomnieć sobie szczegółów kraksy. A nawet nie tyle nie potrafi, co nie chce, bowiem czuje, iż nieliczne fragmenty zachowane w jej pamięci kryją jakąś przerażającą tajemnicę. Ów sekret, wyjawiony dopiero podczas wizyty u psychologa zajmującego się urazami powypadkowymi, to własny sobowtór, którego Gina zobaczyła na ulicy niedługo przed kolizją. Jednak jak się później okazuje przypadek głównej bohaterki nie jest odosobnionym, bowiem wokół pozostałych członków rodziny McVey także zaczynają dziać się coraz bardziej zagadkowe wydarzenia. Tym, co przeraziło Ginę jeszcze bardziej niż wypadek, jest odkrycie, iż podczas jej pobytu w szpitalu Stefana stał się zupełnie kimś innym - zimną, bezwzględną i zachowującą się odmiennie niż człowiek istotą. Uciekając od niego bohaterka uświadamia sobie, iż tylko konfrontacja z traumatycznymi wydarzeniami z niedawnej przeszłości pozwoli jej zrozumieć charakter grozy, która coraz bardziej zacieśnia wokół niej swoje palce.

„The Broken” to wyciszony, kameralny, momentami nawet ascetyczny horror, który pod przykrywką opowiadania o istotach z innego wymiaru, traktuje o pogłębiającej się alienacji współczesnego człowieka, jego coraz większej samotności w tłumie. Żyjąc wśród licznych znajomych, z towarzyszącą nam na co dzień rodziną, przestajemy się rozumieć, wspierać i pozytywnie na siebie oddziaływać. Interakcjom międzyludzkim w gigantycznych metropoliach towarzyszy dojmujący brak emocji, obojętność wobec cierpienia innych, wreszcie rozpad silnych przez tysiące lat więzów rodzinnych. Całkowicie pochłonięci materialną stroną życia coraz mniej pragniemy kontaktu z drugim człowiekiem, a te, które utrzymujemy tylko z nakazu konwenansów, stają się płytkie, niekiedy sztuczne i powierzchowne. Nie potrafimy się cieszyć z czyjejś spontanicznej radości, stajemy się coraz bardziej niewrażliwi na ludzkie nieszczęście czy śmierć. Stykając się z nią na co dzień w otaczającym wszystkich chaosie informacji, nie potrafimy zgłębić jej tajemnicy, zrozumieć, iż nas również czeka kiedyś koniec, przez co tak naprawdę każdy dzień powinien być tym wyjątkowym, najważniejszym. Nawet tragedia w gronie najbliższych wzbudza tylko chwilowe emocje, szybko jednak przechodzimy nad nimi do porządku dziennego. Znowu zatapiamy się w płynnej codzienności unoszącej nas w odmęcie banału, materializmu i totalnej bezrefleksyjności. Może gdzieś pod wpływem filmu, sztuki teatralnej czy fragmentu koncertu dociera do nas, iż przeżywanie, sens życia to inni ludzie, nowa jakość wynikająca z silnych więzów pomiędzy jednym człowiekiem a drugim. Później jednak, może patrząc w lustro, zdajemy sobie sprawę, iż taka egzystencja będzie musiała wiązać się z zaangażowaniem, wyrzeczeniem, a przede wszystkim bezinteresownym wysiłkiem. Wtedy u większości z nas znowu budzi się obojętność ze stale towarzyszącym pytaniem: po co?

Od pewnego momentu wiemy już, iż bohaterowie filmu „The Broken” stopniowo zostają zastępowani przez swoje sobowtóry. Już na początku filmu, Gina, zajmująca się radiologią omawia ze swoim kolegą z pracy coraz liczniejsze przypadki lustrzanego odwrócenia narządów wewnętrznych w ciałach pacjentów. Później domyślamy się, iż ofiarą sobowtóra pada chłopak głównej bohaterki. W kapitalnym ujęciu obserwujemy materializację sobowtóra ojca Giny. Wiemy także, iż „wymianie” podlegają inni – lekarze ze szpitala, sąsiedzi, prawnicy. Rzeczywistość jednak nie zmienia się przez to. Nie obserwujemy wybuchów niepokoju, czy symptomów zbliżającej się rewolucji. Media nie donoszą o żadnym niebezpieczeństwie, nie ma najmniejszych oznak paniki. Świat jest dokładnie taki sam, jak zawsze.

Największym atutem filmu Seana Ellisa jest konsekwencja twórcza w jego realizacji. Reżyserska wizja artystyczna pozbawiona jest jakiegokolwiek efekciarstwa. Akcja „The Broken” rozwija się bardzo powoli, bez forsowania tempa. Nie dynamizują jej ani zdjęcia, ani montaż. Reżyser jest bardzo oszczędny również w dialogach. Rozgadani bohaterowie (tak charakterystyczni dla amerykańskiego kina popularnego) nie pasowaliby do zimnego, pozbawionego emocji świata przedstawionego „The Broken”. Ellis nie boi się stosować w swoim filmie długich ujęć. Zdaje sobie sprawę z tego, iż mogą one znużyć niejednego widza, lecz konsekwentnie pokazuje Londyn z lotu ptaka, prawdziwy, majestatyczny betonowy labirynt, w którym ludzie są tylko bezwolnymi trybikami w gigantycznej miejskiej maszynerii. Jednak taki sposób prowadzenia narracji w żadnym wypadku nie sugeruje błędu twórców, ani ich chybionego zabiegu warsztatowego. Film bowiem ogląda się znakomicie, reżyser bardzo umiejętnie dozuje napięcie, powoli, z wprawą podsuwając widzowi tropy niezbędne w rozszyfrowaniu tajemnicy otaczającej bohaterów.

„The Broken” można nazwać ewenementem we współczesnym horrorze. Z jednej strony nie wnosi niczego do konwencji, bo bazuje na znanych już, często wykorzystywanych i sprawdzonych chwytach. Z drugiej zaś strony nie próbuje przypodobać się tanim efekciarstwem, ani bezsensownymi aktami przemocy. Oferuje kino co prawda rozrywkowe, ale niebanalne i niejednoznaczne, mogące stanowić dla niejednego widza intrygującą intelektualną przygodę.

ocenił(a) film na 4
makedonia

Jestem w stanie napisać pochlebną recenzje, która nawet brazylijską operę mydlaną przemieni w dramat egzystencjalny. Znam wszystkie argumenty poruszone w tej krytyce, sam takie podejmowałem pisząc własne recenzje filmowe. Nie zmienia to faktu, że autor przypisuje pewne rzeczy temu dziełu nad wyrost. Jest to powszechna metoda kiedy pisze się artykuł na zamówienie i pewną przestrzeń trzeba wypełnić słowami. Znam status lustra w kulturze, motyw odbicia człowieka i obecność jego złego alter ego. Wiem, że w społeczeństwie następuje alienacja, ludzie się od siebie odsuwają itp, itd. Ale to są już wyświechtane slogany. Film nie oddaje złożoności problemu, bazuje na wątłych przesłankach tego co sie dzieje w wokół nas, aby stworzyć atmosferę grozy i pozorną głębię, ale wszystko to prowadzi jednak do nikąd. Recenzja w żaden sposób nie rozwiązuje tez logicznej pomyłki, dlaczego Giny skoro jest juz "inną, wyalienowaną sobą" czuje sie zagrożona? ma lęki, przejmuje sie bratem, który jest jeszcze "normalny"; a później, gdy odkrywa własnego trupa, nagle do niej dociera, że tez została podmieniona i dopiero wtedy przemienia sie w "automat". Jak dla mnie bzdura. Do tego brak odpowiedzi na pytania JAK?, SKĄD? jest poważnym niedociągnięciem, którego nie tłumaczy zdanie: tak miało być; bo lustro to wrota do złego świata, a ludzie zatracili zdolność odczuwania i komunikowania się. Jest to miałkie i infantylne. W starobabilońskim eposie – Gilgameszu, też pisano, że ludzie zatracili zdolność współżycia, przez co osłabła ich więź z bogami, za co zostali ukarani odebraniem artefaktów pozwalających im kontaktować się z „drugą stroną”. Potop też został zesłany na ludzkość bo stała się zła. Żadna nawet najlepsza recenzja nie sprawi, ze film stanie się lepszy, niż jest w rzeczywistości.
Pozdr.

profix

"Poza tym, dlaczego widzi samą siebie i śledzi samą siebie, skoro jej zwłoki leżą w mieszkaniu w łazience" - sobowtór Giny wyszedł z lustra po tym jak oryginał opuścił mieszkanie i poszedł do pracy, tak więc logicznym jest dla mnie, że najpierw doppleganger zauważył jadący autem oryginał i śledził go do mieszkania, a potem go zabił. Potem sobowtór miał wypadek samochodowy w wyniku którego coś mu się pomieszało i nie zachowywał się tak jak inne kopie. Jeżeli chodzi o odpowiedzi na pytania JAK?, SKĄD? to moim zdaniem to że ich nie ma pozostawia pole do dowolnej interpretacji zależnie od wyobraźni widza. Banalność większości horrorów polega moim zdaniem na ich zbytniej dosłowności. Wszystko podają na tacy. W filmie "Oblicze zła" nie ma podanej przyczyny rozgrywających się wydarzeń ani motywacji sobowtórów - pozostaje to do końca niewiadomą. Można to uznać za wadę, a można i za zaletę w zalezności od upodobań. Osobiście uważam, że horror nie musi mieć koniecznie logicznego uzasadnienia. Jak ktoś słusznie zauważył - najbardziej boimy się niedopowiedzianego.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
makedonia

za dużo gdybań. Żaden sobowtór nie śledzi swojego alter ego. Po prostu je unicestwia i zajmuje jego miejsce. To że wypadek pomieszał coś "zlej Giny" jest nadinterpretacją. żadna przesłanka w filmie na to nie wskazuje. Możliwe rozwiązanie, ze sobowtór mógł jakis czas juz chodzić po świecie zanim dobrał sie do Giny też wiązłem pod uwagę po pierwszym wpisie, wiec ten argument wycofuje, ale skoro nikt inny nie widział łażących za soba sobowtórów to dlaczego ten akurat był inny.? straszna bzdura. Reszta nadal mnie nie przekonuje, dla mnie film jest płytki.

profix

Skąd pewność, że żaden sobowtór nie śledzi swojego alter ego? Sobowtór ojca Giny, który zmaterializował się w toalecie ambasady jest widziany przez sekretarkę z ambasady. Nie wiadomo co robił zanim zabił swój oryginał. To że nie jest to dosłownie pokazane nie znaczy, że tak nie było. Sobowtóry Stefana i Kate pojawiły się kiedy ich oryginały akurat były w mieszkaniu, więc morderstwa nastąpiły od razu. W jednej z ostatnich scen widzimy jak Gina wraca do mieszkania i znajduje trupa. To pozwala jej przypomnieć sobie kim jest i co zrobiła. Widać wyraźnie w retrospekcji jak wyszła z lustra, poszła do pracy (zresztą przechodząc korytarzem szpitala mija siedzący w gabinecie swój oryginał, który wyszedł z domu zanim pojawiła się w nim kopia) . Oryginał Giny mija się wychodząc ze szpitala z ochroniarzem, który następnie spotyka kopię Giny i bierze ją za oryginał. Kopia Giny wychodzi ze szpitala i zauważa swój oryginał jadący autem. W retrospekcji widać jak spotyka się oryginał z kopią i prawdziwa Gina zostaje zamordowana. Kopia wskakuje do auta i powoduje wypadek. "To że wypadek pomieszał coś "zlej Giny" jest nadinterpretacją. żadna przesłanka w filmie na to nie wskazuje" - przecież właśnie na tym skupia się spora część akcji filmu: ofiara wypadku ma luki w pamięci, tuż po wypadku nie pamięta nawet swojego imienia. Sobowtóry były lustrzanymi kopiami ludzi. Miały narządy wewnętrzne i mózgi, więc kraksa jak sądzę mogła spowodować u nich amnezję, szok powypadkowy i innego rodzaju objawy. Jeżeli chodzi o ogólną ocenę filmu to każdy ma prawo do swojej subiektywnej opinii.

ocenił(a) film na 4
makedonia

Stąd jest powiedziane, że jeśli coś nie jest pokazane na ekranie to znaczy że tego nie ma; inaczej można snuć dziesiątki różnych teorii. że np wszyscy na kolacji u ojca umarli, a to co widzimy na ekranie to ich pośmiertne wizje. Albo że gł bohaterka śpi a to wszystko co sie dzieje to jej senne mary. Popełniasz najgorszy błąd interpretacyjny. Nie można mówić, że coś JEST jeśli w fabule NIE jest to pokazane, bo to bardzo dziecinne i irracjonalne. Ok ale nie pisze tego, zeby przekonać cie do swojej opinii. To jest jedna z wielu. Średnia filmu jaka jest każdy widzi. Niemożliwe żeby sie wszyscy mylili, a banda niedouczonych gimbusów sztucznie zaniżała średnią. 5,5 to akurat, a w skali od 1 do 10 to mało.

profix

Dla mnie ten film jest niejednoznaczny. A to że budzi skrajne opinie o niczym nie świadczy. Jak powiedziała matka Forresta Gumpa "Gdyby Bóg chciał żebyśmy byli tacy sami to wszyscy nosilibyśmy szyny". Podobnie skrajne opinie dotyczą "Prometeusza". Dla mnie osobiście to gniot, a niektórzy są nim zachwyceni.

ocenił(a) film na 4
makedonia

ja nie mowie nic o opiniach. mowie o ocenie ktora jest ewidentnie marna, w sam raz dla marnego filmu.

profix

Opinie i oceny zawsze są subiektywne. Tylko w matematyce istnieje absolutny obiektywizm, ponieważ tam każde sformułowane twierdzenie musi się zgadzać dla absolutnie każdego wyniku uzyskanego w wyniku tego twierdzenia. Jeśli choć jeden uzyskany w wyniku twierdzenia wynik przeczy mu to wiadomo, że jest ono błędne. A wracając do kwestii oceny to idąc tym tropem powinniśmy jeść g... ponieważ miliony much nie mogą się mylić.

ocenił(a) film na 4
makedonia

Ależ oczywiście, tylko że to działa właśnie w tą stronę jaką sama wskazałaś: są tacy co zachwycają się gównem. Bardzo słabe filmy mają za duże oceny bo „muchy” sie nimi zachwycają (z The broken jest dokładnie na odwrót, jest to „gówno” na którym większość się poznała). Natomiast w drugą stronę to praktycznie nie funkcjonuje, te naprawdę dobre filmy nie mają strasznie niskich not. Tutaj na filmwebie dostrzegam jedynie zawyżone oceny względem filmów słabych, dobra reklama przyciąga większość, a większość nie ma wysublimowanego gustu. W ten sposób super bzdury dostają za wysokie noty. Ale dobre filmy mają właściwe oceny, z tej prostej przyczyny, że plastikowe blondyny i ich misie (czy jacykolwiek przeciętni odbiorcy) nawet nie wiedzą, że warto je oglądać. The Broken, nie jest filmem popularnym, z zerową reklamą, pomijając więc przypadkowych widzów, w większości przypadków trafił przed oczy ludzi którzy chcieli go obejrzeć, bo są fanami gatunku. W matematyce (i nie tylko) można przeprowadzić rachunek prawdopodobieństwa; Biorąc po uwagę przytoczone powyżej uwarunkowania tego przypadku 5.5 to właściwa ocena. Dla ciebie nie jest ważne JAK i SKĄD, stąd zapewne wyżej oceniasz ten film, dla mnie i wielu innych jednak jest to istotne, a opinię swoją wyrazili punktacją.
Film może ci się podobać, ok. ale nie zmienia faktu, że jest marny. Ale przecież nic w tym złego. Mnie też się czasem podobają jakieś bzdury, na zasadzie „bo tak”.

profix

Ok, niech tak będzie. Doceniam inteligentną dyskusję:-)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
makedonia

w sumie też doceniam. rzadkość na filmwebie.

ocenił(a) film na 8
makedonia

Masz 100% racji, a kolega po prostu pogubił się w oglądaniu i zaczął głupio pseudofilozofować.

profix

Sory! Taki mamy klimat... Sobowtóry codziennie wyłażą z luster, bo z luster się biorą i już, do cholery!

A tak na poważnie, to już trzeci tego typu horror, który obejrzałem, a w którym brak przyczyny poprzedzającej skutek - co jest nielogiczne, nieintuicyjne i niezgodne z naszą rzeczywistością - należy tłumaczyć takim "widzi mi się" autora. Bo autor nie miał oryginalnego pomysłu na przedstawienia SKĄD, JAK i Dlaczego, więc postanowił to pominąć - a niech widz sobie sam wymyśli co mu będzie pasowało. Ja sobie wymyśliłem, że sobowtóry to obcy z innego wymiaru, a lustra są czarodziejskimi portalami przez które przełażą. A dlaczego są źli? Otóż nie są - nie z ich punktu widzenia, bo w ich świecie to norma.
Byłoby ciekawiej, gdyby transfer był obustronny - oni do nas, my do nich. Wtedy w ich świecie my bylibyśmy tymi złymi.

profix

"Film nie oddaje złożoności problemu, bazuje na wątłych przesłankach tego co sie dzieje w wokół nas" - jeśli o problem chodzi, to moim zdaniem film nie ma za zadanie pokazać jego złożoności, a samo istnienie. Wspominałeś, że takich filmów już trochę powstało - ok. Ale ten mimo wszystko pokazuje ten problem w nieco innym stylu, w bardzo - nazwałabym to - symbolicznym stylu. Stąd lustra, stąd sobowtóry... A już na pewno nie zgodzę się z tym, że jak czegoś fabuła nie pokazuje czarno na białym, to tego nie ma. W tym filmie akurat ujęcia i konkretne sceny są tak zmontowane, że w zasadzie prowadzą tylko do jednego możliwego rozwiązania: makedonia bardzo ładnie go broniła (od niezłej recenzji zaczynając). Pragnęłabym zwrócić również uwagę na cytat E.A. Poe, który widzimy na samym początku, zanim jeszcze film się zaczyna. Ma on moim zdaniem kluczowe znaczenie dla zrozumienia przesłania filmu. Oglądając go przez pryzmat tego cytatu łatwiej zrozumieć przekaz. Oglądałam już filmy o podobnej tematyce, które wywarły na mnie podobne wrażenie, ale żaden nie równa się temu - właśnie dzięki temu cytatowi (tu - nie przeczę - jeszcze bardziej pomaga znajomość noweli, z której ten cytat pochodzi a jest to "William Wilson" wspomnianego wyżej autora).

Ja uparcie będę bronić Odbicia. Szczerze mówiąc, oglądałam film już jakiś czas temu,i mimo, że dwukrotnie, to tak bardzo dokładnie nie wyjaśnię tych nieścisłości, o których piszesz na początku, ale jak mnie pamięć nie zawodzi - wszystko się tam doskonale zgadza, łącznie z podmianą Giny, jej lękiem i przerażeniem na początku... Mam za to wrażenie, jakbyś to Ty niezbyt sprawnie łączył te wydarzenia w całość - może właśnie dlatego, że oczekujesz od filmu podania wszystkiego na tacy. A to - jak juz zostało powiedziane - zabija klimat. Ellis zaryzykował, tworząc TAKI obraz, W TEN sposób. Na pewno był świadomy, że film podzieli odbiorców na dwie grupy: tych, którzy go pokochają i takich, którzy uznają go za wspomniane "gówno". Dlatego gość zasługuje na szacunek i uznanie, bo uznał, że nawet, jeśli tych "loverów" będzie garstka, to warto.

ocenił(a) film na 4
profix

zgadzam się w pełni z autorem tematu. Przyznam, że nie doczytałam początkowego cytatu Edgara, ponieważ bardziej byłam zainteresowana tym, co sam reżyser ma do powiedzenia. Zaczęło się bardzo ciekawie (ukazanie tej nutki fałszu w relacjach rodziny). Później faktycznie film wykroczył w obraz zupełnie odrealnionej historii, lęki i niespójność kolejnych wydarzeń - też jeszcze było dobrze.

Ale koniec pozostawił chyba tylko niezrozumienie i zawód. Hej, miało być studium psychiki głównej bohaterki i jej relacji z otoczeniem, a zostaliśmy z ... no własnie z czym?

Po doczytaniu noweli i interpretacji srogo się zawiodłam, choć faktycznie, wszystko pasuje. Tu w filmie każdy jest Williamem i każdy zabija siebie, jeden po drugim, dzień po dniu. Tylko, że u Edgara pokazane jest studium upadku ukazane w czasie, a tutaj zrobiono z tej historii horror akcji, gdzie źli obcy ludzie zabijają ich odpowiedniki.
Ale dlaczego zaraz źli? Dlaczego to się dzieje dzień po dniu? Ludzie giną jak muchy, a rzecz się tyczy delikatnych kwestii, więc może lepiej było skupić się na rozterkach i wewnętrznej walce głównej bohaterki, zamiast sprowadzać widza na manowce tanimi efektami i niepotrzebnymi powtórzeniami tych samych motywów.
Dam 4/10, bo reżyser temat rozmydlił i zwyczajnie go nie rozwiązał. [Oczywiście to tylko moje zdanie, nikt się nie musi z nim zgadzać, minister zdrowia odradza kłótnie]
PS: Główna bohaterka trochę drewniana.

ocenił(a) film na 4
Ewa_Ordynarna

Nikt nie musi, ale się zgadza ;) Temat dobry, wykonanie do mnie nie trafiło.

ocenił(a) film na 3
profix

Nie lubię się pod kimś podpisywać, ale w tym przypadku muszę. Mam dokładnie te same odczucia i właśnie ten brak wyjaśnienia mnie najbardziej wkurzył, bo to było pójście na łatwiznę przez scenarzystę. Nie kupuję takiej ściemy.

profix

Giny została podmieniona, zabiła oryginał, a potem miała wypadek i straciła pamięć. Stąd właśnie troska o rodzinę, bo nie wiedziała, że jest sobowtórem. Na koniec, gdy zobaczyła zabity oryginał, przypomniała sobie kim naprawdę jest. Wtedy czekał na nią na zewnątrz sobowtór jej ojca. Nic trudnego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones