Kim Ki-duk ponownie serwuje widzom swoje "milczące" kino, w mojej opinii wciąż niezły, aczkolwiek w jego dorobku wypada najsłabiej z tych co widziałem; zamysł bardzo ciekawy, wykonanie już nie tak dobre, czegoś mi tu zabrakło
Moja ocena: 6/10
To milczące kino jest tym razem mocno przegadane jak na standardy Kim Ki- duka, a częste przerywanie ciszy, którą zwykle tak cudnie operuje odbiera filmowi płynność...
"mocno przegadane"???
Tutaj?! Serio?? To w innych filmach Kima leci po 5 zdań?
Nie przesadzasz aby lekko?;)
Zastanawiasz się czy aby lekko nie przesadzam jednocześnie pytając jak wyglądają inne filmy Kim Ki- Duka... Nie łatwiej obejrzeć jego filmy i samemu odpowiedzieć sobie na stawiane pytanie?
W znakomitym "Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna" i równie pasjonującym "Pustym domu" nie pada łącznie nawet 1/2 zdań wypowiadanych w "Oddechu", nie mówiąc już o filmie "Łuk"... Milczenie Kim Ki- duka jest zdecydowanie bardziej wymowne i sugestywne niż wkładane w usta bohaterów teksty - nie oszukujmy się nie jest on mistrzem w pisaniu dialogów, np. te z filmu "Czas" są tak prostolinijne, że chwilami aż lekko prostackie i umniejszają nieco filmowi.